''Siedzieli tak we trójkę w salonie jej rodziców i rozpijali wódkę. Tak. Dokładnie tak. Rozpijali ją, chociaż mieli dopiero po 16 lat. Siedzieli, pili, od czasu do czasu wychodzili na balkon, na szluga i rozmawiali na tematy, na które ''dzieci'' nie powinny rozmawiać. Słuchali Justina. To ich ulubiony wykonawca. Nie ulubiony pod względem wartości jego muzyki, ale te piosenki wywoływały w nich dość dziwne, przyjemne uczucia i mnóstwo wspomnień. Muzyka ta koiła ich serca, napełniała je miłością do przyjaciół. Czuli się wolni i potrzebni. Lubili ten klimat. Lubili tę chillout'ową atmosferę, która panowała w jej domu. Odkryli ją dopiero tamtego wieczoru. Wcześniej odczuwali ją tylko w domu Rafała. I chociaż pili już w wielu miejscach, te dwa domy robiły na nich ogromne wrażenie. Na codzień nie lubiane mieszkania, w których spędzanie czasu gnębiło ich umysły, czasami stawały się twierdzami dobrego humoru, odprężenia, spokoju. Stawały się zamkami, które stoją ''za siedmioma górami i za siedmioma lasami..''. Czuli się jak księżniczki i książę. Potrzebni sobie, potrzebni innym, potrzebni całemu światu. I choć w rzeczywistości niekoniecznie tak było, te parę godzin trwania w tym uczuciu dawało im niesamowitą siłę. Czuli, że mogą wszystko. Czuli, że mogą więcej niż mogli naprawdę.
Uwielbiają tak pić w swoim gronie. Uwielbiają palić w swoim gronie. Brakowało im tylko Carola i Nati. Kiedy zbierają się w piątkę zapominają o problemach. A nawet jeśli o nich pamiętają to są one wielkości ziarnka piasku, a mówienie o nich jest czymś tak naturalnym, jak rutyna dnia codziennego. Jak to, że rano wstajesz, jesz śniadanie i myjesz zęby.
Szkoda tylko, że spotykają się tak rzadko.''
:*