Nic do dodania poza paroma kolejnymi rozczarowaniami sobą, mną, nią.
Panna SML.N.
Jakoś mi nie i aż za wygodnie. Tu, tam i ówdzie.
Nie wiem co robić żeby się zmotywować do czegoś bardziej ambitnego niż zasadywanie przed monitorem / zaczytywaniem się starymi ulubionymi pozycjami i zasłuchiwaniem się muzyką w wolnych chwilach pomiędzy pracą a popijaniem.
Studia srudia, szału nie ma. Chyba nie dla mnie wyższa edukacja. Chyba zastopuję douczanie się na najbliższy rok. Wezmę sę ogarnę i zacznę nie po to żeby nie było że nie zaczynam tylko po to żeby dumnie skończyć.
Przerywam ten superlatyw wyścig mówiąc "aha".