qué paso?
czy coś Cię dziwi? Nie, no to nie nia ma nie było nie będzie. Stekami bzdur zajadam się, opcham całymi dniami by tylko choć przez chwilęczuć istotność w tym co robię. Zabijam nude i poczucie zmarnowanego czasu, wyczytywaniem sobie cudzych histori z kart coraz różniejszych książek.
Odpoczywam, tyrając jednocześnie jak osioł.
Relaksuję się oddychajac w rytm dymu.
Dosyć poważnie zaczynam myśleć, że tylko kilka rzeczy mogłabym zmienić.
Mogłabym rzadko równa się chcę. Nie widzę potzreby wyjaśniania sobie, obmyślania i planowania.
Uciekam myślami ciało pozostawiając tutaj na zagładę zamaskowanych wilków, które tylko czekają na lekkie potkniecie. Nie jestem próżna ale wiem, że niektórzy zazdroszczą mi i wyszczekania i pewnego sposobu patrzenia na świat.
Chodź powiedz mi jak beznadziejna jestem, lubię słuchać kłamstw.
Czuję się ok, jestem, będę i byłoam zawsze ok w stosunku do siebie. Mało istatne jest zdanie innych. Dla kilku osób zrobiłabym wszystko, reszta może zniknąć zginąć.
I wybacz że tak bardzo często przeklinam i wychodzę z siebie. Cenię sobię inteligencje innych, gdy jej nie zauważam staję się podła i wredna. Najgorsze jednak że niektórzy tego w ogóle nie czują śliniąc się i łasząc do mnie. Nie jestem ikoną ale chcę nią zostać. Gdyby ludzie myśleli i patrzeli na świat choć odrobinę podobnie do mnie byłabym szczęśliwa. A tak? Błąkam się żebrząc o odrobinę swojskości w tym amterialistycznym świecie. Dławie się zagubionymi ideałami zastępowanymi tandetnymi substytutami. Gardzę porzucającymi miłość na rzecz gromadzenia pieniędzy, sprzętów. Boję się że to co szczere zostało z nas wyprane dawno temu a teraz silimi się tylko na tanie podróbki, imitacje szczęścia.