[...] Wiec niech się wypełni miara mojej pustyni. Porzucę ten świat, którego intrygi nie są dość zabawne,
ani cierpienia dość małe, aby utrzymać swe łzy. Zamknę się w pięknym książęcym grobie moich przodków.
A może, może odkryje nowy świat swojej duszy, którego przeczucie zjawia mi się
z nieodpartą siłą, ową metafizyczną stroną duszy, którą widzę we snach swoich
a zapominam na jawie. I tak może mi się uda zwiedzić drugą połowę księżyca, wiecznie zakrytą dla ziemskiej świadomości. Oto jest dzień jasny, słoneczny, ale cóż to znaczy, moja dusza ma swoje własne światło, i swoje własne od słońca niezależne ciemności. Pójdźmy stąd, bo dla tego, który mierzył kulą we własne serce, nie ma ani dziś, ani jutro, ani tu, ani tam. Tylko niezmierzone królestwa myśli zamknięte w łupinie orzecha.
Musiałam na dwie części, bo w jedej notce mi się nie zmieściło :c
Można dodawać, zezwalam.