dawno nie pisałam i pewnie długo pisać nie będę z braku czasu oczywiście. wywiało mnie do bydg - przeklętego miasta i sobie tam siedzę i siedzę i siedzę i o...;p. dobrze, że pogoda się psuje to jakoś mniej brakuje mi tych lasów i łąk zielonych... wisły śmierdzącej i długich spacerów... :) dobrze, że chociaż plan mam względny i mogę często wracać w te strony. a wcale nie podoba mi się to, że czas tak szybko płynie. i żałuję też kontaktów, które się urywają i nie chcą dać związać :(. wszyscy się rozjeżdżają i żyją swoim życiem. a mi tęskno...
jakoś inaczej wyobrażałam sobie życie studenckie ;p tymczasem wracając z zajęć wyglądam podobnie jak na załączonym obrazku ;D. jednak te najdłuższe wakacje w życiu miały swój urok :). żyję nadzieją, że koncert Comy w zasięgu ręki, a właściwie kilku przystanków autobusowych dojdzie do skutku :). taki mały przyspieszony prezent urodzinowy ;D.
i czekam, i czekać będę na Ciebie :*:).