Yesterday was "Gocha dej" ;D
7 godzin spędzone z tym poomylonym człowiekiem spodowało, ze czuję się niesamowicie.... oczyszczona. To było normalnie jak jakieś katharsis - wypełniałyśmy przelew na poczcie, jadłyśmy na obiad parówki z bułką pod Zamkiem, przeszłyśmy pół Lublina ze 4 razy i przegadałyśmy cały boży dzień. Spotkałam chyba z .. 10 znanych/znajomych osób jednego dnia. I w ogóle było przefantastycznie. Ubóstwiam Cię ty debilu!! x3
Co więcej... wakacje uciekają mi między palcami - jakby nie patrzeć został praktycznie tydzień do wielkego początku końca. Staram się odrabiać zaległości w filmach/książkach/serialach i innych, ale już wiem, że nie wyrobię się ze wszystkim. Tęsknię za wszystkm co bylo i wszystkim co się skończyło i/lub diametralnie zmieniło. Jednak w jakiś sposób odczuwam ten tzw. "spokój ducha", a po wczorajszym nabrałam nowych sił do życia C; Tego mi byo trzeba ;)
"bo wiesz..... życie jest pełne niespodzianek.. :) "