Ja? Jak mam na imię? Gdzie jestem? Gdzie do cholery podziała się moja mama?
Zagubiłam się. Stoję gdzieś pomiędzy miłością, a nienawiścią i nie mam pojęcia czy zdołam samotnie odnaleźć drogę powrotną. Ktoś kiedyś zapytał mnie czy wiem co to (miłość i nienawiść). Zawahałam się, po krótkiej chwili odpowiadając NIE. Gówno prawda? Może w połowie. Nie znam pojęcia nienawiść, to tak względne, że aż jebie abstrakcją. Życie dało mi po dupie tak, że nie potrafię żywić żadnego z bliźnich takim UCZUCIEM (?) Nie wiem czym jest nienawiść, nie chcę wiedzieć. Na tego typu pytanie powinnam odpowiedzieć tak samo inteligentnym.
Jak docenić życie?
Wiesz, kiedy doceniasz życie? Kiedy raz w miesiącu nie budzisz się w nocy i nie bierzesz przeciwbólowych. Nerki, płuca, czujesz ból, okropny i przeszywający. Jak gdyby ktoś polewał kwasem Twoje narządy, wbijając przy tym gwoździe w białko lewego oka. Kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś śmieciem, który z góry skazany jest na potępienie. Dlaczego tamtego wieczoru nie dostałam rozgrzeszenia? Przyznanie się do najgorszego błędu zrobiło swoje. Jestem samobójcą, samobójcy nie trafiają do nieba. Nie mają takiego zasranego prawa.
Doceniasz życie po słowach "Jesteś dziwką" z ust kogoś, kto znaczy dla Ciebie w cholerę wiele, znacznie za wiele. Kiedy spędzasz te kilka godzin przy szpitalnym łóżku chorego na raka, kurczowo ściskając Go za rękę i widzisz jak wymiotuje żółcią, która zżera Go od środka. Zamykasz powieki i modlisz się, żeby nie uronić łzy, żeby nie dawać Mu powodu do pocieszenia Twojej osoby, jest już wystarczajaco zmęczony. Wszystkiego zaczęło być za wiele. Właśnie tego września, miałam może 7 lat? Nieważne. Ważne, że to się stało, nie rozumiem tylko dlaczego. Dlaczego akurat On, nie ja. Dlaczego musiałam na to patrzeć.
Chyba wystarczy tej spowiedzi, która kompletnie nie ma sensu.
Przepraszam, że jestem taką kurwą. Lubię bawić się uczuciami, mam w dupie to, co czują inni. Ale lubię to robić, w pewnym stopniu przynosi mi to ukojenie. Może to niewłaściwe, może nie powinnam. Nie rozumiem jakim cudem przekonuję do siebie tylu facetów. Wiem, że lubią wredne szmaty, ale bez przesady. No cóź, sami pakują się w takie bagno. Ktoś kiedyś mnie zmieni. Na lepsze? Nie wiem, nic nie jest pewne.
Tyle. Cześć, nara.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika kredkinabaterie4.