Owszem, wtedy było fajnie, ale ja nie narzekam, bo to były czynniki, na które nie mam wpływu - pogoda, szósta klasa, spokój od pytań na temat kropidlaka i i tym podobne. Tak w ogóle to dziś na polskim miałyśmy z Kamilą niezłą radochę przy wspominaniu fragmentów Wall.ego. :D "Werkaaa... obróć się do nas, pokażemy ci coś". Werka się obraca, wybuch śmiechu. "No, jeszcze raz". Lundra i Werka się obracają... wybuch śmiechu. Aha, i od dziś wiemy, że Lundra ma w rodzinie same ciamajdy i że tata Werki skończył informatykę, żeby wypełniać PIT-y. Luzik. :-)