po tygodniu wylegiwania się w łóżku, wycięciu kilku drzew na chusteczki do nosa, zjedzeniu kilku tabliczek tabletek oraz wszystkiego co było słodkie w domu wracam do życia z cytrynowym wegańskim? żelkiem w buzi.
chorowanie i siedzenie na wolnym nie jest moim ulubionym zajęciem, stwierdzam iż praca i zmęczenie jest o wiele ciekawsze, przynajmiej czujesz, że żyjesz.
W końcu mogłam się pomalować, ubrać ulubione jeansy i być znów kobietą z żółto-czerwonymi cieniami na powiekach i jeszcze przez pare dni czerwonym nosem.
Dzięki Bogu to tylko infekcja wirusowa, a nie coś co zatrzymało by mnie w łożku na rok albo dłużej. Podziwiam ludzi chorych, którzy cieszą się każdą chwilą, mimo wielu cierpień, które muszą znosić.
Pięknej słonecznej niedzieli.