Tyle czasu minęło od ostatniego wpisu, niby nic wielkiego się nie wydarzyło, no ale jakże.
Wciąż jestem, w dodatku zdrowa, jest rodzina, są przyjaciele, jest On, niezmiennie.
Po nowym roku stwierdziłam, że nie był to przełomowy, wspaniały rok wysublimowanych wydarzeń, a dziś leżę w różowej pidżamie, mam w końcu czas dla siebie, na muzykę, zdjęcia, tęsknotę za tymi, których już nie ma i wiem, że ten rok jak i wszystkie moje lata były udane i nie mam prawa narzekać. Odkryłam w sobie nową, starą miłośc jaką są góry, z nim jednak są trzynaście razy przyjemniejsze. Zdałam prawo jazdy, znalazłam pracę, którą lubię, kąpałam się w moim ulubionym jeziorze Zuryskim z Nim, weszłam na bardzo sentymentalną, pamiętaną mi jeszcze ze szkoły podstawowej Szrenicę, a także piłam truskawkówkę w Samotni, jeździłam na rowerze po Krakowie, w urodziny moje piękne dziewczyny przyniosły mi tort bezowy i milion balonów i przeżyłam kolejny koncert Maidenów. Czy zmieniłabym coś? Oczywiście że nie, może nie zawsze wszystko wygląda tak jak bym tego pragnęła, ale nie można mieć wszystkiego.
Najważniejsze że mogę przeżyć życie wszystkimi zmysłami, popełniać błędy, śmiać się, płakać i kochać.
Ściskam
To wciąż ja.
Kratowa