zostałam oszukana przez żabkę, ja i mój facet oraz pewnie milion innych ludzi. Po dwóch miesiącach wstawania o 4:50 lub kończenia o 23:30, po natyraniu się skrzynek z piwem, po byciu przemiłym dla klientów, po staraniu się jak u siebie, po porannej gimnastyce dokładania towaru po nich przez kilka godzin, usłyszeliśmy, że byliśmy słabi, siedzieliśmy i czytaliśmy gazetę, że kradliśmy wino (co kurwa?) , co potwierdzi monitoring ( którego nie ma), na koniec potrącili nam pieniądze z naszego wynagrodzenia, które z resztą zostało nam wypłacone 10 kwietnia za okres lutego i kawałek marca. Porażka. Pytam się ja więc, gdzie jest sprawiedliwość i moje pieniądze za jakieś półtora tygodnia pracy? Nie jestem mściwa, nie lubię mieć z ludźmi zatargów, ale tej sprawy tak nie zostawię... Bo kiedy popuszczasz takim ludziom, cicho zezwalasz na wielki burdel w tym kraju.
Żabka okradła mnie z pieniędzy, ze spokoju, ukradła mi cenny czas i zmieszała z błotem.
Nie chcę aby świat wiedział o każdej porażce mojego życia. Chcę tylko ostrzec przed oszustwem. Bo nawet kiedy ludzie wydają się być bardzo sympatyczni, to wciągnięci w gówno korporacyjnego wyzysku stają się jak psy.
"ej, wy,
ludzie psy,
brudna wasza maść
ej, będziemy dziś
spokój ludziom kraść..."