ŚWIATEŁKO
Zamykam drzwi za Ericem i przez chwilę opieram się o nie plecami, nasłuchując, jak jego kroki cichną w korytarzu. To dziwne, ale pierwszy raz od dłuższego czasu nie czuję się kompletnie pusty. Jestem wyczerpany, ale jakby inaczej - nie tą gęstą, lepką pustką, która oblepiała mnie przez ostatnie miesiące. Teraz czuję coś innego, jakby... coś we mnie drgnęło. Może to nadzieja? Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułem nadzieję.
Z powolnym westchnieniem odklejam się od drzwi i wracam do salonu. Na stole leży niedojedzona pizza, którą zamówiliśmy wcześniej. Eric zjadł swoje kawałki, a ja dłubałem w swoim, nie mając apetytu. Ale teraz, kiedy siedzę na kanapie, czuję, że jednak mam ochotę coś przegryźć. Chwytam kawałek i przeżuwam powoli. To tylko pizza, zwykła, tania, tłusta pizza, ale smakuje lepiej niż cokolwiek od miesięcy. Może dlatego, że zjadam ją z jakimś celem - jakbym próbował na nowo nawiązać kontakt z własnym ciałem.
Po zjedzeniu ostatniego kęsa odchylam głowę i wpatruję się w sufit. Myślę o tym, co powiedział Eric. Jego słowa odbijają się echem w mojej głowie: "Nie jesteś sam, Pat. Nawet jeśli w to nie wierzysz, ja tu jestem". Powtarzam sobie te słowa w myślach, jak mantrę. Może jeśli powiem je wystarczająco wiele razy, uwierzę, że to prawda.
Przecieram twarz dłońmi. Tak, stanowczo się zaniedbałem. Jestem cieniem samego siebie. Mój apartament jest ponury, przepełniony zapachem stęchłego powietrza i niewyrzuconych śmieci. Ja sam wyglądam równie kiepsko - włosy mam przetłuszczone, cera blada, oczy podkrążone jak u człowieka, który zapomniał, co to sen. Eric miał rację - jeśli nie zacznę działać, pochłonie mnie to całkowicie.
Zbiera mi się na śmiech, choć jest to bardziej chichot desperacji. To prawda, muszę coś zrobić. Muszę coś zmienić.
Wstaję i kieruję się do łazienki. Powolne, niemal mechaniczne ruchy - zdejmuję koszulkę, spodnie, wszystko ląduje w kącie. Odkręcam wodę i czekam, aż wanna napełni się ciepłą wodą. Kiedy wchodzę do środka, moje ciało w końcu rozluźnia się pod wpływem przyjemnego ciepła. Opieram głowę o krawędź wanny i zamykam oczy.
Czuję, jak napięcie powoli mnie opuszcza. Oddycham głęboko, wsłuchując się w plusk wody. Myśli kłębią się w mojej głowie, ale tym razem nie przytłaczają. To nie ten rodzaj chaosu, który odbiera mi zdolność funkcjonowania. To raczej wir refleksji, który mogę obserwować, nie tonąc w nim.
Jestem zaskoczony. Rozmowa z Ericem rzeczywiście coś zmieniła. Jeszcze kilka godzin temu czułem się, jakbym dryfował w czarnej otchłani, bez celu, bez przyszłości, bez chęci do czegokolwiek. A teraz... teraz widzę, że może jednak jest jakieś wyjście. Może to nie tunel bez końca. Może jest tam gdzieś wyjście, choćby najmniejsze światełko. I jeśli jest - to muszę się go uchwycić.
Otwieram oczy i spoglądam na swoje dłonie zanurzone w wodzie. Tak. Muszę się za siebie wziąć. Nie mogę pozwolić, by to gówno mnie zniszczyło. Nie jestem sam. Mam Erica. A jeśli on wierzy, że mogę się podnieść, to może ja też powinienem w to uwierzyć.
Ciepło wody otula mnie, a ja po raz pierwszy od dawna pozwalam sobie na moment spokoju. Nie wiem, co będzie jutro. Nie wiem, czy dam radę walczyć. Ale dziś zrobiłem pierwszy krok. I to musi wystarczyć.
Tylko obserwowani przez użytkownika koziorowskakatarzyna
mogą komentować na tym fotoblogu.
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
Wszystkie wpisyInni zdjęcia: Oddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24