photoblog.pl
Załóż konto

PRAWDZIWA PRZYJAŹŃ

 

 

Budzik brzęczał jak roztrzęsiony owad uwięziony w szklanej pułapce. Nie chciałem go wyłączać. Nie chciałem się ruszać. Nie chciałem otwierać oczu i witać kolejnego dnia, który niczego nie zmieni. Leżałem nieruchomo, wpatrując się w sufit, w którego nierównej powierzchni dostrzegałem zarysy twarzy, postaci, cienie dawnych dni i niespełnionych obietnic.

 

Telefon zaczął dzwonić. Raz, drugi, piąty. Każdy sygnał był jak lodowaty sztylet wbijany w moją czaszkę. Nie miałem siły odebrać. To pewnie menedżer, pytający, gdzie jestem i dlaczego jeszcze nie pojawiłem się na próbie. Może ktoś z zespołu, zirytowany moim milczeniem. Może jakaś dziennikarka, łaknąca wywiadu. Albo ktoś, komu powinno na mnie zależeć, ale ja nie miałem już siły w to wierzyć.

 

Przetoczyłem się na bok, zawijając ciało w kołdrę jak kokon, jakby mogła mnie ochronić przed światem, który nieustannie wymagał ode mnie więcej, niż byłem w stanie dać. Pustka w brzuchu była prawie przyjemna, jak otępienie po zbyt wielu kieliszkach whisky. Nie chciałem jeść. Nie chciałem nawet myśleć o jedzeniu. Byłem zmęczony - zmęczony istnieniem, zmęczony hałasem, zmęczony udawaniem.

 

Godziny mijały niezauważenie, a ja dryfowałem w letargu, dopóki nie wyrwało mnie z niego głośne, natarczywe pukanie do drzwi. Próbowałem je zignorować, ale uderzenia stawały się coraz bardziej stanowcze.

 

- Patryk, otwieraj! - rozpoznałem głos Erica, mojego przyjaciela jeszcze ze szkolnych czasów. Ostatni człowiek, który może miał prawo wchodzić tu bez zaproszenia.

 

Nie ruszyłem się. Może sobie pójdzie. Może zrozumie, że nie mam ochoty na towarzystwo. Ale Eric zawsze był uparty. Po chwili usłyszałem, jak klucz przekręca się w zamku. Cholera. Zostawiłem mu klucz dawno temu, w innym życiu, kiedy myślałem, że przyjaciele są czymś stałym, że nigdy się nie oddalą. Nie oddał mi go. I teraz to wykorzystywał.

 

Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem i po chwili Eric stanął w progu mojej sypialni. Wysoki, ciemnowłosy, z determinacją wymalowaną na twarzy. Przebiegł wzrokiem po pokoju - ubrania rzucone byle gdzie, puste butelki, przewrócona lampa. Potem spojrzał na mnie i jego wyraz twarzy złagodniał.

 

- Patryk, co ty do cholery wyprawiasz? - zapytał, siadając na krawędzi łóżka.

 

Nie odpowiedziałem. Byłem zbyt zmęczony, by szukać wymówek.

 

- Słyszałem, że nie odbierasz telefonu. Zespół martwi się o ciebie. Nie odzywasz się, nie pojawiasz się na próbach. Kiedy ostatnio coś jadłeś?

 

Wzruszyłem ramionami. Nie pamiętałem. I nie obchodziło mnie to.

 

Eric westchnął i przeciągnął dłonią po twarzy.

 

- Nie możesz tak dalej, stary. Musisz się pozbierać.

 

Parsknąłem cicho, ale bez śladu rozbawienia.

 

- Naprawdę? Po prostu mam się "pozbierać"? Bo tak się mówi? Bo tak trzeba? Bo życie nie czeka? - Głos zabrzmiał mi ochryple, jakbym od tygodni nie używał strun głosowych.

 

Eric nie odwrócił wzroku. Zawsze był jedyną osobą, która potrafiła wytrzymać mój gniew, moje zamknięcie w sobie.

 

- Nie, bo jesteś moim przyjacielem. Bo nie chcę patrzeć, jak się wyniszczasz.

 

Milczałem. Przez chwilę myślałem, że może się podda, że zostawi mnie w tym bagnie, w którym tkwiłem, ale on sięgnął po telefon, wybrał numer i przyłożył go do ucha.

 

- Tak, poproszę dużą pepperoni i colę. Tak, ten adres. Dzięki.

 

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

 

- Serio? Zamawiasz pizzę?

 

- Tak - powiedział spokojnie. - Bo wiem, że nie odmówisz, kiedy zobaczysz ją przed sobą. I bo wiem, że twoje "nie chcę jeść" to tylko mechanizm obronny.

 

Przekląłem pod nosem, ale nie znalazłem siły, by go wyrzucić. Może... może miał rację. Może nie powinienem odtrącać jedynej osoby, która jeszcze się o mnie troszczyła.

Dodane 8 LUTEGO 2025
21
Info

Tylko obserwowani przez użytkownika koziorowskakatarzyna
mogą komentować na tym fotoblogu.

Informacje o koziorowskakatarzyna


Inni zdjęcia: Oddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24