LISTY
Mój Drogi Przyjacielu,
Piszę do Ciebie, choć wiem, że nigdy nie odpowiesz. Nie dlatego, że nie chcesz, ale dlatego, że nie istniejesz. A jednak, w tej bezkształtnej pustce, w której się poruszam, potrzebuję kogoś, komu mogę się zwierzyć. Kogoś, kto choć przez chwilę udźwignie ciężar mojej duszy, bo ja sam coraz częściej nie potrafię.
Mieszkam wysoko nad miastem, w apartamencie z oknami wychodzącymi na zimne światła Chicago. Każdej nocy patrzę na nie, jakbym mógł w nich znaleźć coś, czego nie potrafię odnaleźć w sobie. Tysiące świateł, tysiące istnień, a ja sam. Nie wiem, czy samotność to stan umysłu, czy rzeczywistość, ale dla mnie jest ona klatką, której krat nie potrafię przepiłować.
Moja dusza buntuje się przeciwko mnie. Odmawia mi posłuszeństwa. Czasem czuję, jakby była osobnym bytem, który nie znosi mojego ciała, mojego głosu, mojego istnienia. Nie pozwala mi śmiać się, kiedy chciałbym śmiać się z innymi. Nie pozwala mi milczeć, kiedy milczenie byłoby najbezpieczniejsze. Każe mi śpiewać o rzeczach, których nie rozumiem, ale które płyną prosto z niej - jakby miała własny język, którego ja nigdy nie opanowałem.
Ludzie krzyczą moje imię, tłumy unoszą ręce w geście uwielbienia, a ja stoję na scenie, czując się jak błazen w złotej klatce. Pragnę ich ciepła, ale nie potrafię go przyjąć. Pragnę bliskości, ale każda dłoń wyciągnięta w moją stronę zdaje się rozpływać w powietrzu, nim zdążę ją pochwycić. Jestem więźniem siebie samego, więźniem umysłu, który nie potrafi odczuwać tego, co inni uważają za naturalne.
Mój Drogi Przyjacielu, czy Ty byś mnie zrozumiał? Czy gdybyś istniał, potrafiłbyś pomóc mi zrozumieć samego siebie? Chciałbym Ci powiedzieć, że to tylko chwilowe, że ten stan minie jak burza, ale skłamałbym. Noszę to w sobie od tak dawna, że nie pamiętam już, jak to jest czuć inaczej.
Patrzę w lustro i widzę twarz, którą ludzie znają, którą podziwiają, ale ja jej nie rozpoznaję. Kim jest ten człowiek o długich blond włosach i zielonych oczach? Czy to ja, czy ktoś, kim miałem się stać dla świata? Czuję się jak aktor, który zapomniał swojej roli, ale wciąż musi grać, bo spektakl trwa. A ja nie wiem już, co jest prawdziwe.
Czasem wyobrażam sobie, że znikam. Że światła gasną, muzyka cichnie, a ja po prostu rozpływam się w powietrzu. Ale potem przychodzi noc, i mimo wszystko wstaję rano, jakby jakaś siła wciąż popychała mnie do przodu. Nie wiem, co to za siła. Może to nawyk? Może nadzieja, której nie umiem już nazwać? A może jednak czekam na Ciebie - na kogoś, kto powie mi, że nie jestem sam?
Piszę do Ciebie, bo choć nie istniejesz, jesteś jedynym, do kogo mogę mówić bez lęku, że mnie nie zrozumie. Może kiedyś usłyszę Twój głos - w kimś, kto zechce mnie naprawdę poznać. Może kiedyś odnajdę Ciebie w rzeczywistości, a wtedy mój list nie będzie już tylko wołaniem w pustkę.
Twój, choć wciąż samotny,
Patryk
***
Drogi Przyjacielu,
Piszę do Ciebie, choć nie wiem, kim jesteś. Piszę, choć wiem, że nie odpowiesz. A może właśnie dlatego? Może tylko w ten sposób mogę mówić, nie bojąc się, że usłyszę w zamian ciszę albo - co gorsza - słowa, które nie mają znaczenia. Kiedyś myślałem, że samotność to pustka wokół mnie, ale teraz wiem, że to pustka we mnie. Otchłań, która nigdy się nie napełnia, choć wokół tyle ludzi, tyle dźwięków, tyle fałszywych ciepłych gestów.
Moja dusza odmawia mi posłuszeństwa. Jest jak zwierzę, które nie chce być oswojone. Buntuje się, rani mnie od środka, rozdziera myśli, każe mi czuć to, czego nie chcę czuć, i nie pozwala czuć tego, czego bym pragnął. Chciałbym czasem po prostu się uśmiechnąć - nie wymuszenie, nie z przyzwyczajenia, ale szczerze, tak jak robią to ci, którzy nie są więźniami własnego umysłu. Ale moje ciało nie słucha. Moja dusza nie słucha. W momentach, kiedy wszyscy oczekują ode mnie radości, kiedy reflektory mnie rozświetlają, a tłum wyciąga ręce, chcąc pochłonąć każdy dźwięk, ja czuję, jakbym stał poza sobą, jakby moje serce biło w zupełnie innym ciele, jakbym był tylko echem dawnego siebie.
Ludzie wokół mnie - są, a jakby ich nie było. Widzisz, Przyjacielu, tłum nie wypełnia pustki, on ją pogłębia. Kiedy patrzę w te setki, tysiące twarzy, nie widzę nikogo, kto mógłby mnie naprawdę zobaczyć. Widzą obraz, który sami sobie stworzyli. Widzą iluzję, w którą chcą wierzyć. Ale nie mnie. Bo ja jestem czymś innym. Jestem tym, co zostało po mnie, po człowieku, którego może nigdy nie było.
Chciałbym czuć inaczej. Chciałbym być inny. Ale nie potrafię. Moje emocje nie są przełącznikiem, który mogę kontrolować. Nie mogę wybrać spokoju zamiast lęku, radości zamiast smutku. I nie mogę znaleźć drogi do ludzi, choć czasem wydaje mi się, że w ich oczach błyska coś, co mogłoby być zrozumieniem. Może się mylę. Może tylko widzę w nich swoje własne pragnienia, odbite jak w lustrze, które nigdy nie odpowiada.
Potrzebuję przyjaciela. Potrzebuję kogoś, kto by mnie znał, a mimo to został. Kogoś, kto nie przeraziłby się tą pustką, która mnie pożera. Kogoś, kto by nie uciekł, kiedy zobaczyłby, że nie potrafię być tym, kim powinienem. Ale jestem sam. Kompletna, absolutna samotność. Paradoks bycia otoczonym przez ludzi, którzy nic o mnie nie wiedzą. Nawet gdy mówię, moje słowa są tylko dźwiękami - nie znaczeniami. Nie jestem pewien, czy potrafiłbym zaufać komuś na tyle, by naprawdę się odsłonić. A jeśli bym to zrobił, czy ten ktoś w ogóle by mnie usłyszał?
Nie wiem, po co to piszę. Może to list do nikogo. Może to wołanie w próżnię. A może to jedyny sposób, by nie czuć się aż tak martwym.
Patryk
Tylko obserwowani przez użytkownika koziorowskakatarzyna
mogą komentować na tym fotoblogu.
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
Wszystkie wpisyInni zdjęcia: Oddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24