DEMONY PRZESZŁOŚCI
Wieczór w Chicago był zimny, nawet jak na tę porę roku. Siedziałem sam w apartamencie na trzydziestym piętrze, otoczony surową, zimną ciszą. Anna wyjechała w delegację, a ja zostałem sam ze swoimi myślami. To były te chwile, kiedy melancholia wpełzała w moją duszę jak nieproszony gość, bez pukania, bez zapowiedzi.
Patrzyłem przez panoramiczne okno na oświetlone ulice, ślizgające się po nich światła samochodów, migoczące szyldy neonów. Miasto tętniło życiem, ale ja czułem się od niego odseparowany, jakbym patrzył na nie zza grubego szkła. W moim wnętrzu panowała pustka.
Sięgnąłem po szklankę z whisky i upiłem mały łyk, czując ciepło alkoholu rozchodzące się po ciele. Z głośników cicho sączyła się muzyka - jedna z moich ulubionych ballad rockowych, którą zawsze nuciłem pod nosem. Przymknąłem oczy, a wspomnienia zaczęły powracać.
Miałem osiem lat, gdy moi rodzice się rozwiedli. Pamiętam, jak mama siedziała przy stole w kuchni, zapuchnięta od płaczu, a tata stał w drzwiach z walizką w ręku. Pamiętam ich kłótnie, te ostre słowa, których wtedy jeszcze do końca nie rozumiałem, ale czułem ich ciężar. Potem był już tylko zimny, pusty dom, w którym echo dawnych śmiechów przekształciło się w złudzenie.
To było okrutne. Jak można wytłumaczyć dziecku, że coś, co było jego światem, nagle się rozpada? Że miłość rodziców do siebie nie zawsze jest wieczna? Wtedy tego nie rozumiałem, a teraz... teraz rozumiem aż za dobrze. Ten ból pozostał we mnie na zawsze, jak cichy, lecz uparty towarzysz.
Otworzyłem oczy i wziąłem głęboki oddech. Przejechałem dłonią po włosach, próbując odpędzić to wspomnienie. Wiedziałem, że nie powinienem w nim tonąć, ale czasami było silniejsze ode mnie. Mimo wszystko, życie poszło do przodu. Miałem Annę.
Ona była moim światłem, moją przystanią. Jedyną osobą, na którą mogłem liczyć bez względu na wszystko. Kiedy na nią patrzyłem, wiedziałem, że nie jestem już tym małym chłopcem, który drżał ze strachu, że zostanie sam. Ona była przy mnie i to dawało mi siłę.
Podszedłem do pianina stojącego w rogu pokoju i usiadłem na ławie. Położyłem palce na klawiszach, pozwalając, by dźwięki same popłynęły. Delikatne akordy rozbrzmiały w przestrzeni apartamentu, odbijając się od ścian. To było jak rozmowa z moim własnym sercem, które wciąż biło, wciąż tęskniło, ale już się nie bało.
Dziękuję Ci, Boże, za Annę - pomyślałem, zamykając oczy. Za to, że nie jestem sam. Za to, że pomogła mi zrozumieć, iż miłość może przetrwać. Za to, że moje życie, mimo dawnych ran, wciąż miało sens.
***
Zimowy wieczór otulał Chicago białą kołdrą śniegu, a światło latarni odbijało się od zamarzniętych ulic, rzucając złote refleksy na ponure miasto. W apartamencie na ostatnim piętrze jednego z nowoczesnych wieżowców, Patryk siedział na skórzanej kanapie, wpatrując się w kieliszek wina. Był sam. Anna wyjechała w delegację, a cisza rozciągała się wokół niego jak gęsta mgła, duszna i ciężka.
Zielone oczy wokalisty wędrowały po przestrzeni pokoju, ale myśli kierowały się ku przeszłości. Czasami wydawało mu się, że mimo sukcesów, sławy i pieniędzy, przeszłość wciąż go prześladowała. Uczucie pustki, którego nigdy nie potrafił się pozbyć, powracało szczególnie w chwilach takich jak ta - kiedy był sam, pozostawiony sam na sam ze swoimi demonami.
Sięgnął po gitarę, stojącą obok na stojaku, i delikatnie przesunął palcami po strunach. Cichy dźwięk rozniósł się po apartamencie, ale nie przyniósł ukojenia. Zamiast tego przypomniał mu moment, który odcisnął trwałe piętno na jego psychice - rozwód rodziców.
Miał wtedy osiem lat. W jego dziecięcym świecie nie było nic pewniejszego niż miłość mamy i taty. A potem pewnego dnia wszystko się rozpadło. Krzyki, trzask zamykanych drzwi, łzy matki i zimna obojętność ojca. Pamiętał ten moment, gdy spakował swoje rzeczy i przeprowadził się z matką do malutkiego mieszkania, gdzie wszystko było inne, obce, pozbawione ciepła domu, który znał.
Nie umiał wtedy zrozumieć, dlaczego tata nie chciał go zobaczyć, dlaczego matka całymi nocami płakała w poduszkę, myśląc, że on śpi. Czuł się opuszczony, niechciany, jakby był tylko przeszkodą w życiu dorosłych, których miłość wyparowała w jednej chwili. To uczucie odrzucenia, samotności, zamieniło się w coś głębszego, coś, co nawet dziś - po tylu latach - nie pozwalało mu całkowicie zaufać światu.
Patryk wziął głęboki oddech i podniósł kieliszek do ust. Czerwone wino paliło go w gardło, ale nie potrafiło wyciszyć emocji. Często zastanawiał się, jakim cudem Anna potrafiła wytrzymać z kimś takim jak on - rozbitkiem emocjonalnym, który wciąż szukał swojego miejsca. Ale wiedział jedno - to ona była jego ocaleniem. Bez niej nie miałby się na kim oprzeć. To ona była jedyną osobą, która nie pozwalała mu się całkowicie zatracić w ciemności.
Przymknął oczy i uśmiechnął się lekko. Tak, dziękował Bogu za Annę. Za jej cierpliwość, za czułość, za to, że kochała go mimo wszystko. Właśnie dzięki niej jeszcze nie poddał się zupełnie swoim demonom. Jeszcze nie pozwolił, by przeszłość całkowicie go pochłonęła.
Tylko obserwowani przez użytkownika koziorowskakatarzyna
mogą komentować na tym fotoblogu.
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
Wszystkie wpisyInni zdjęcia: Oddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24