WRÓCĘ NIEDŁUGO
Chicago nocą ma w sobie coś magicznego. Miasto nigdy nie śpi, a jego światła pulsują jak serce gigantycznego organizmu. To właśnie ta nieustanna energia wypełniała mnie pewnego późnego wieczora, kiedy poczułem, że muszę się wyrwać, uciec przed własnymi myślami, które przytłaczały mnie niczym ciężka kotara.
- Wychodzę na spacer - rzuciłem do Anny, podnosząc skórzaną kurtkę z oparcia krzesła.
Spojrzała na mnie z niepokojem. W jej zielonych oczach, tak podobnych do moich, zatańczyła iskra niezadowolenia.
- Teraz? - zapytała cicho, choć w jej głosie brzmiała nuta napięcia.
Skinąłem głową, zapiąłem kurtkę pod szyję i już miałem ruszyć do drzwi, gdy podeszła do mnie i delikatnie położyła dłoń na moim ramieniu. Nie zatrzymywała mnie, ale w jej dotyku była cała gama niewypowiedzianych obaw. Przełknąłem ślinę i uniosłem jej rękę do ust, składając na niej lekki pocałunek.
- Wrócę niedługo - zapewniłem, choć sam nie byłem tego pewien.
Nie odpowiedziała, ale jej milczenie mówiło mi więcej, niż gdyby próbowała mnie powstrzymać. Wyszedłem w noc.
Ulice były ciche, ale nie puste. Powietrze pachniało wilgocią i benzyną. Przeszedłem kilka przecznic, pozwalając myślom płynąć swobodnie. Muzyka w mojej głowie nigdy nie cichła, ale tym razem zamiast ekscytacji czułem przytłaczające zmęczenie. Wszystko ostatnio działo się zbyt szybko - koncerty, wywiady, ciągła presja bycia "tym Patrykiem" - wokalistą, liderem, twarzą zespołu. A ja? Czułem się jak cień samego siebie.
Zatrzymałem się przed niewielkim pubem. Neony migotały leniwie, obiecując chwilowe ukojenie. Wszedłem do środka, a ciepłe, przytłumione światło i zapach drewnianych mebli objęły mnie jak kojący uścisk.
Usiadłem przy barze. Zamówiłem kufel piwa, a kiedy barman postawił go przede mną, uniosłem go powoli do ust. Pierwszy łyk był jak balsam - zimny, gorzki, ale wypełniony obietnicą zapomnienia. Z każdym kolejnym czułem, jak napięcie opuszcza moje ciało. Nikt mnie tu nie rozpoznawał, nikt nie pytał o autografy. Byłem tylko mężczyzną, który potrzebował chwili samotności.
Zamówiłem kolejne piwo. Potem jeszcze jedno. W którymś momencie myśli zaczęły się rozmazywać, a zamiast nich pojawiło się błogie otępienie. Zapomniałem o presji, o oczekiwaniach, o wszystkim, co mnie dusiło. Na moment byłem wolny.
Nie wiem, ile czasu minęło, nim zdecydowałem się wrócić. Noc była już głęboka, ulice puste, a ja zataczałem się lekko, czując, jak alkohol pulsuje w moich żyłach. Gdy stanąłem przed drzwiami apartamentu, wziąłem głęboki oddech i przekręciłem klucz w zamku.
Anna czekała na mnie. Stała w salonie, ramiona miała skrzyżowane na piersi, a w jej oczach płonął gniew.
- Naprawdę? - rzuciła zimnym tonem. - Naprawdę myślałeś, że to dobry pomysł?
Próbowałem coś powiedzieć, ale słowa nie składały się w sensowne zdania. Po prostu stałem tam, wlepiając w nią mgliste spojrzenie. Westchnęła ciężko, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła w sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi. Byłem zbyt pijany, by to przetrawić. Ledwo doczłapałem się do kanapy, gdzie położyłem się bezwładnie i zamknąłem oczy.
Poranek był brutalny. Głowa pulsowała bólem, gardło było wyschnięte, a żołądek skręcał się w nieprzyjemnych spazmach. Mruknąłem coś pod nosem i spróbowałem się podnieść, ale zawrót głowy przycisnął mnie z powrotem do poduszki.
Anna pojawiła się w salonie, trzymając w dłoni szklankę wody. Bez słowa postawiła ją na stoliku obok mnie. Jej twarz była chłodna, ale w oczach czaiło się zmęczenie. Nie odwróciła się jednak od razu - stała przez chwilę, jakby czekając na jakieś słowa z mojej strony.
- Przepraszam - wykrztusiłem chrapliwie.
Nie odpowiedziała, ale jej ramiona lekko się rozluźniły. Wzięła głęboki oddech, po czym ruszyła w stronę kuchni, zostawiając mnie samego z kacem i gorzką nauczką, której nie zapomnę zbyt szybko.
Tylko obserwowani przez użytkownika koziorowskakatarzyna
mogą komentować na tym fotoblogu.
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
8 LUTEGO 2025
Wszystkie wpisyInni zdjęcia: Oddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24