photoblog.pl
Załóż konto

ODBICIE W LUSTRZE

 

 

Odbicie w lustrze stało się moim wrogiem.

 

Przez ostatnie tygodnie unikałem go jak ognia, choć paradoksalnie czułem jego niewidzialną obecność, jakby patrzyło na mnie nawet wtedy, gdy zamykałem oczy. Myśl o własnym ciele stała się obsesją - niezdrową, męczącą, przygniatającą. Nie wiedziałem, kiedy to się zaczęło. Może wtedy, gdy na jednym z koncertów zobaczyłem siebie na nagraniu i dostrzegłem coś, co uznałem za niedoskonałość. Może w chwili, gdy nie dopiąłem ulubionej koszuli, która jeszcze miesiąc temu leżała idealnie. Może wówczas, gdy ktoś rzucił mimochodem: "Trochę się zaokrągliłeś, stary" i nie zdawał sobie sprawy, jak głęboko wbił we mnie to zdanie.

 

Anna zauważyła, że coś jest nie tak. Oczywiście, że zauważyła. Ona zawsze dostrzegała najmniejsze drgnięcie mojej duszy, choć nie zawsze rozumiała, co je powoduje. Pytała, czy wszystko w porządku, a ja tylko uśmiechałem się krzywo i mówiłem, że jestem zmęczony. Może sam próbowałem w to uwierzyć - że to jedynie zmęczenie, że wystarczy odpocząć, że jeśli przestanę o tym myśleć, problem sam zniknie.

 

Ale on nie znikał. Rósł. Wgryzał się we mnie, rozpełzał się po moich myślach jak trucizna.

 

Postanowiłem działać.

 

Rano zaczynałem dzień od biegania. Ulice Chicago były jeszcze ciche, powietrze rześkie, a ja - zdeterminowany. Czułem jak pulsuje mi krew, jak każdy oddech wypełnia płuca lodowatym tlenem. Przysięgałem sobie, że tym razem się nie poddam.

 

Potem przyszła dieta. Skrupulatne liczenie kalorii, odmierzanie porcji, wyrzucenie z lodówki wszystkiego, co nie pasowało do planu. Anna patrzyła na mnie z troską, ale nie mówiła nic. Nie musiała. W jej oczach widziałem pytania, na które nie chciałem odpowiadać.

 

Byłem z siebie dumny. Przez tydzień.

 

A potem wszystko runęło.

 

Jednego wieczoru, gdy Anna wróciła do domu później niż zwykle, siedziałem w kuchni, wpatrując się w kawałek czekolady leżący na blacie. Wiem, jakie to banalne - walka z kawałkiem czekolady. Ale to nie była tylko czekolada. To była cała moja słabość, cała moja porażka, cała niemoc, której nienawidziłem w sobie. W końcu się poddałem. Jedna kostka. Potem druga. A potem cały tabliczka.

 

A później przyszło obrzydzenie do samego siebie.

 

Złość. Wstyd. Wyrzuty sumienia. I myśl: "Jestem żałosny".

 

Anna znalazła mnie w salonie, skulonego na kanapie. Nie płakałem - łzy byłyby ulgą, a ja nie zasługiwałem na ulgę. Byłem wściekły na siebie, zawiedziony. Chciałem jej powiedzieć, że przegrałem, że nigdy nie będę wystarczający, że nienawidzę własnego ciała, ale zanim zdążyłem otworzyć usta, ona usiadła obok mnie, objęła mnie ramionami i powiedziała coś, co mnie rozbiło.

 

- Kocham cię, Patryk.

 

Nie powiedziała: "Nic się nie stało". Nie powiedziała: "To tylko kryzys". Nie powiedziała: "Wszystko będzie dobrze". Po prostu powiedziała, że mnie kocha.

 

Czy to miało znaczenie?

 

Tak, miało. Bo Anna nie mówiła rzeczy, których nie czuła. Dla niej liczyło się tylko serce. I choć ja wciąż nie potrafiłem spojrzeć w lustro, choć wciąż czułem, że powinienem się zmienić, w tej jednej chwili poczułem, że może... może to nie wygląd definiuje moją wartość. Może to nie liczba na wadze świadczy o tym, kim jestem.

 

Nie było łatwo wyrwać się z tego stanu. Wciąż walczę. Ale jest ktoś, kto mnie trzyma, kto przypomina, że nie muszę tej walki toczyć sam.

 

I może to właśnie jest najważniejsze.

Dodane 8 LUTEGO 2025
12
Info

Tylko obserwowani przez użytkownika koziorowskakatarzyna
mogą komentować na tym fotoblogu.

Informacje o koziorowskakatarzyna


Inni zdjęcia: Troska. rainbowheroineNie ma Ciebie rainbowheroine‘Nie chciała się zgodz martawinkel9 / 03 / 25 xheroineemogirlx1407 akcentovaTurkusowo, fioletowo i w Pumie xavekittyx:) qabiResza figur Wilkonia bluebird11sezon lodów patkigd:) dorcia2700