Taaaak, dobrze widzicie :D
To my w błocie. Błoto było śmierdzące, ciepłe i czarne. Łaziliśmy w tym godzinę osuszając się na słońcu. Potem wchodziliśmy do wody, która była piekielnie słona, na dnie okropnie gorąca - tak, że wciąż trzeba było dreptać i pełno było w niej meduz. Soli było tyle, że nie dało się usiąść na dnie. Gdy już to z siebie zmyliśmy nasza skóra była mięciutka jak pupka niemowlaka. Rewelacja. Bardzo nam się podobało i oczywiście nie mogliśmy się powstrzymać od zaśpiewania kilku utworów dla zdumionych, hiszpańskich przechodniów. "Czarnego", błotnego chóru chyba jeszcze nie widzieli :)
Poza tym mam fatalny humor. Mam ochotę zawinąć się w kocyk, z baterią Nutelli, dobrych filmów, książek i muzyki. I pewnie jakichś pyszności. Np. w butelką whisky, albo mohito.
I przytulić się do kogoś bo to jest panaceum na wszystko.