Nie ma takiej możliwości, żebym w jakiś sposób skończyła moją pracę zaliczeniową. W sumie to się cieszę, że w ogóle ją zaczęłam. Mam 9 stron i opisałam dopiero dzieła jednego renesansowego artysty... a gdzie reszta? Coś czuje że to będzie mini wersja jakiejś pracy licencjackiej.
Nie ma takiej możliwości, żeby udało mi się zaliczyc zerówkę, ale tu przynajmniej problem jest rozwiązany - nie wybieram się na zerówkę ;D
Na dodatek kolokwium "ostateczne" z Gegrafii turystycznej Polski i jeszcze 3 referaty na Geografię Ukrainy i Białorusi... kocham Cię sesjo!
Zostało mi tylko jeszcze milion rzeczy do zrobienia, a tu w piątek już wyjazd na skoki i co zrobic?
Zadziwiające, ze wszyscy wykładowcy są na tyle uprzejmi, że egzaminy chcą nam zmieścic przed sesją, z czego wynika że w sesji nie mamy nic. No, może poprawki :P
Ogólnie jest... <3<3<3 Dziękuję Ci dobry duchu obżartości, za to, że wpół do 22 wychodzisz z ciepłego mieszkanka na zimny i ciemny Lublin po to żeby kupic mi chipsy :] to dużo dla mnie znaczy ;D
Dziś sprawdzian umiejętności kulinarnych. Tzn tego, czy uda mi się zrobic najprostrze z możliwych danie. Mam 3 koła ratunkowe - telefon do mamy, pytanie do publiczności (Piotrka) i 50:50 czyli składamy się po pół na jakąś pizzę jak mi nie wyjdzie ;D
PS: to zdjęcie przedstawia jak bardzo chce nam się uczyc do sesji. Nie chce się. Udajemy koty i kręcimy się w tę i spowrotem po mieszkaniu, co raz zaglądając do nowej lodówki ;D Miał!