Witam.
O ile pamiętam chyba Gubałówka.
Zdjęcie zrobione suszarką z kalkulatorem.
W dniu takim jak dziś,
Z humorem takim jak teraz,
Nie ma się ochoty na nic.
Na NIC przez wielkie litery.
Śmieszą mnie zawsze sytuacje które lubią się powtarzać.
A człowiek istota pojebanie bezmyślna nie uczy się zawsze na błędach.
Co najwyżej, kiedy rozumie że wchodzi w to samo gówno,
Wie, jak z niego wyjść nie brudząc kolejnego buta.
Śmieszne są też niektóre emocje wydzielane przez nasz mózg.
Takie jak na przykład przywiązanie.
Przywiązujemy się do kogoś bo jest nam miło, sympatycznie.
A kiedy przychodzi chwila rozstania pojawia się żal.
Albo żałujemy że tą osobę poznaliśmy,
Albo że to wszystko musi się skończyć dbając żeby kontakt się nie zerwał.
Przecież to jest śmieszne.
Żałosne we własnej osobie.
Nikt nie umiera, nikt nie odchodzi.
Wszyscy wiedzą że tak miało być od początku.
Każdy ambitny człowiek wybiera ambitne cele.
Nie wiem czemu piszę teraz o tym.
Miałem najlepsze urodziny w moim życiu.
Najlepsze to mało powiedziane.
Były wykurwiste.
Zajebiste.
Wyjebanie, pojebanie, pozytywnie wykurwione.
Pewnie to właśnie takie sytuacje przybliżają ludzi do siebie.
Szukałem w świecie takiego luzu wśród ludzi.
Dystansu do siebie i znajomości swoich granic.
Kiedy wiesz że z grupką zajebistych znajomych możesz balansować po cienkiej granicy,
Z małym kijem dla utrzymania równowagi.
Luz, którego mi brakowało.
Sposób bycia.
Nie ma co dużo opowiadać,
Bo żadne słowa nie oddadzą tego co przeżyłem.
Musicie uwierzyć mi na słowo.
Ostatnio zastanawiałem się co się stało z moimi ambicjami,
Z tymi marzeniami z przed liceum.
Planach, wyjazdach, podbojach.
Gdzie moje plany ciągłej tułaczki w samotności,
Podróży gdzie poznawałbym nowych ludzi,
Których traciłbym w dniu następnym,
Nie przywiązując się do konkretów.
Może jednak czas rzucić to wszystko,
I iść w cholerę?
Zawsze można wrócić skruszonym,
Syn marnotrawny powraca.
Może czekałem na odpowiednią okazje?
Uciec po studiach?
Czy nie będzie za późno?
Może jebać to już teraz.
A może nie?
Uwielbiam Kielce za to że w nocy jest tutaj cicho.
Co prawda można dostać wpierdol od pijanych kibiców,
Zwierząt wychodzących z dyskotek i innych takich.
Skala przestępczości na tle pobicia i rabunku większa niż w Krakowie,
Ale w nocy jest tutaj pusto.
Idziesz ulicą.
Pada deszcz.
Czwarta nad ranem.
Kurwa mać.
Ile wtedy myśli zapierdala po głowie.
Jaką walkę trzeba przeżyć ze swoimi myślami.
Pomysłami.
Zasadami.
Sytuacja trudnego piękna.
Zastanawiam się gdzie moje skurwienie.
Gdzie dawny ja.
Czy warto było się zmieniać dla garstki społeczeństwa?
Chodzić na spotkania żeby się nie izolować,
Poznawać ludzi, zapraszać do siebie, gotować, masować być miłym.
Zachowywać się lepiej od przeciętnego obywatela, który i tak jest do zniesienia?
Nie wiem czy było warto.
Na pewno było warto dla tych chwil które już były.
Ale co przyniesie przyszłość,
Tego nie wie nikt.
Dwadzieścia lat na karku to piękna liczba.
Pełna.
Następna dopiero będzie trzydziestka.
Czas zrobić listę zadań i zasad.
Czas zaliczyć sesja i cieszyć się wolnym weekendem.
Na wszystko potrzeba CZASu, którego ciągle brak.
Zakrzywmy czasoprzestrzeń.
Pozdrawiam.