The time has gone.

Witam.

Dłuugo mnie tu nie było.

A ile czasu przeminęło, 

Ile chwil się zatraciło,

Tyle rzeczy zrobiło.

Tyle związków się skończyło. 

Nie pamiętam o czym były ostatnie notatki,

Ale zacznę może miesiącami?

Wrzesień był piękny i ciepły.

Rozkręcił się wolny związek, był tajemniczy wyjazd do Zakopanego,

Pojawił się nawet kupiec na motocykl, ale jak na razie do tej pory - cisza.

Ostatni weekend września był do dupy,

Zdechł pies za którym ciągnął się kawał zajebistej historii.

Usnął we śnie, tylko szkoda że mi przypadło żeby wyjmować go z budy, 

Owijać w koc, kopać dół a potem patrzeć jak przysypuje go ziemią.

to była niedziela. Nie wiedziałem że będę płakał po psie.

Parę godzin później byłem w już w mieszkaniu,

Pierwsza noc samotnie, przed pierwszym dniem studiowania.

Nieciekawy moment na zdychanie ale może wiedział,

Że nie będzie kto miał go karmić jak ja wyjadę ;)

Październik zaczął się szybko i jeszcze szybciej się skończył.

Luźny związek kwitł, były odwiedziny, spacery, wspólne chwile w weekendy.

Najbardziej na studiach obawiałem się rysunku, ale nie jest tak źle.

Z geometrią na razie też do przodu, kolos na 3, ale znam swój błąd który zespół mi przykład. 

A to jest najważniejsze.

jak widać na zdjęciu praca numer 3. na dzisiaj.

W październiku nie było nic nadzwyczajnego.

Listopad nie wiadomo kiedy przyszedł.

Wszystkich świętych były ciepłe, słoneczne, trochę wietrzne.

Rozpadł się związek, niecały tydzień temu.

Jak zwykle Paweł jest Paweł, ma swój świat i swoje kredki.

Ale było dobrze.

Nie myślę że straciłem tylko czas.

Teraz inne życie się zaczęło.

Częstsze odwiedziny przy wspólnym rozkminianiu matematyki czy geometrii.

Spacery.

Ba, nawet jutro wyjście do kina na Harrego. ;>

Nic się nie dzieje specjalnego, ale przynajmniej nie muszę się tłumaczyć komukolwiek. 

Z tego co robię.

Ten tydzień i przyszły, był i będzie ciężki.

Koniec projektu, wizytacja na rysunku.

Same kolokwia ...

Właśnie spierdalam robić coś na jutrzejszą matmę.