Ja chce tam wrócić, chce wrócić to tego co było a nie trwać w tej teraźniejszości. Chce znowu chodzić tymi ulicami, znowu trzymać Cię za ręke. Próbować wchodzić przez balkon na pierwszym piętrze ( co nawiasem mówiąc nie dokońca mi wyszło), śmiać się z twoich żartów, kłócić sie dla jaj. Usłyszeć że mnie kochasz. Chce Ci znowu tłumaczyć żebyś mnie nie przenosił przez kałuże. Chce znów pożyczyć Twoją koszule. Po raz kolejny chodzić po tych krzywych schodkach, wiedząc że nie spadne bo Ty mnie trzymasz. Dla mnie to znaczy wszytko ale czy dla Ciebie też?!
Ja wiem że to już nie wróci, choć wciąż sie nie moge z tym pogodzić. Taka prawda. Lecz jednak wierze, tam w głębi siebie, i trzymam się tej wiary jak mała, zdesperowana dziewczynka. Ochraniam ten ostatni płomyk nadziei, tylko ciekawe czy to wyjdzie.
Ile czasu minie nim zapomne, nim zechcę zapomnieć? Kiedy przestanie mnie to boleć. Nawet jeżeli nigdy to przecież człowiek przyzwyczaja się do bólu? Podobno.
Wylewam gorzkie żale....