Moja waga juz dawnno przekroczyła tą, którą kiedyś, uważałam za duża...
Doszłam do momentu gdzie tak napradę zrozumiałam, że nie jest ze mną wszystko w porządku i jak długo się za mną to ciągnie. Faktycznie mam problem z kompulsywnym objadaniem się, dodatkowo nie musze nawet wymuszac wymiotów bo mój organizm sam je wywołuje po przjedzeniu się. A zaczeło sie od tego że sama prowokowałam wymioty, po każdym napadzie, wpychając szczoteczkę do przełyku. Coraz częściej dochodzi do mnnie jak duży mam problem i - najgorsze, nie potrafię sobie z nim poradzić, Codziennie jest "od jutra". Wczoraj wymknęłam się w "napadzie" z domu tylko po to by kupić sobie czekoladę, to była chwila, pomyslałam tylko jak bardzo chciałabym zjeśc sobie wieczorem coś słodkiego. Włożyłam dres i wyszłam do żabki bo tylko ona była otwarta o tej godzinie. Poczułam sie taka słaba i chora, można to porównywac do innego uzależnienia. Zaczełam zauważać mnóstwo podobieńst do alkoholizmu. Wymykanie się wieczorem do sklepu po czekolade to jak udanie się do sklepu po kolejną wódkę, by zaspokoić swój umysł...
Wracam tu, ponieważ nie mam na tyle odwagi i bardzo się wstydzę powiedzieć o tym komu kolwiek, wolę jednak pozostać anonimowa.
Zaczynam moją walkę o lepszą siebie, o wymarzony porządek w głowie i brak upokarzania siebie.
Z analizy mojego dnia wynika na to że największy napad mam w samotności kiedy wracam juz po pracy do domu i nie wiem co robic , odreagowuje zmęczenie napadem na słodkie, pisząc to nawet mam w myślach jak bardzo chciałabym poczuć smak czekolady, jest mi o nieodłączne.
Bardzo chciałabym sie pozbyć tych myśli, zaangażować się w co innego...
Pierwsze postanowienie- Po pracy iść na rower lub na spacer, bez wymówek!
13,07- oby NOWY POCZĄTEK