Pióro
Gdzieś w małym miasteczku,
Na niewielkim drewnianym biureczku,
Powstaje myśl przelana na papier
I zaczyna się jedna z wielu karier.
Dnia pięknego było ciepło,
Ale przez jeden wypadek wszystko zbledło.
Co się stało ? Kto zawinił?
Takich rzeczy nikt by nie uczynił.
Krwią zalany dobry człowiek,
Aż łzy cisną się z pod powiek.
Czemu dobrzy umierają?
Czemu straszni tu zostają?
Czy to prawda, że on zniknął?
Nikt by tego nie udźwignął.
Wiedza wielka nas zabija,
Takich ludzi tylko się mija.
Bo uważa się na wiedzę,
Gdyż ja teraz przy nim siedzę.
Patrze w ciało rozpłatane.
Wszystko przestało być kontrolowane.
Prawda taka,iż naraził się niewinny.
Dorwał go los zimny.
Nóż wbił w plecy odważnemu.
Wiatr do uszu szeptał "Śmierć zbuntowanemu".
Człowiek robił coś wielkiego,
Nic nie było w tym śmiesznego,
Gdyż jedyny się sprzeciwił.
Temu, co innych krzywdził.
Zranił go w punkt czuły
Cały jego plan popsuły
Usta, które mu odkryły o nim prawdę.
Wszyscy pełni zła... Ktoś nie wytrzymał... i zapytał "zaprawdę?"...