Wcale nie sto dni, sto z kawałkiem (ufff, zawsze to kilka dni więcej)
Gorzej zawsze być może. Niemożliwe istnieje. Cholera, cholera. Umknęły mi postanowienia noworoczne w butelce szampana, którą wyrzuciliśmy rano. Umknęło mi kilkanaście dni, godzin, miesięcy. I co teraz? Czymże zająć głowę? Ostrożnie zdejmuję słowa ze ściany. Nie hipnotyzuj, nie wolno. O cholera, o cholera. To tak mało, a jednocześnie taki ogrom. Nie skończyłaś pieprzyć? O nie, myślałam, że to koniec. Że mówisz dobranoc. Czasem myślę, że widać mnie na wskroś. Albo, że jestem jeszcze taka mała. Nie mogę, nie mogę tak robić. Nie mogę myśleć. Mózg mi spuchł od niespania, od słów. Jak dobrze, zaczynać dzień przed 6.