Zapowiada Nam się piękny rok szkolny, który powitałam dziś soczystym "kurwa mać" o 7:11, po przespaniu budzika o 6. Ledwie dwadzieścia minut i już wychodziłam z domu, po drodze wżerając bułkę i robiąc coś z dżunglą na głowie. Pod kościołem stałam tylko z Gabrylką, bo 80% ludzi, których znam zaspało podobnie jak ja, telepatia kurwa! Wzrok Tośki po moim "idziesz do komuni?" był pro, myślałam, że jebne śmiechem. Apel początkowy zarąbisty, obstawianie zakładów na nowy rok i mega beka. Jak zwykle zjebany plan lekcji, nic nowego, chemiachemiachemia, matmamatmamatma, historiakurwaiwdodatkuwos. Powrót ze szkoły najlepszy, razem z Lejdis przechadzka do Lidla, jedzenie, uciekanie, bieganie na drodze, obrabianie dupy, ahhh, hardkorowo. Ledwie wróciłam, wpakowałam się w pidżame, łózko i leżę, jakbym dopiero co wstała. Za pare godzin Lola wpadnie i dobrze, nie chce siedzieć w domu, skoro ogniska nie ma. Szczerze? Pod koniec II gim, chciałam z tą klasą chodzić do końca gimnazjum, było wielkie rozpaczanie, ze za nimi już tęsknię takie tam. Teraz... teraz, gdybym miała okazję, spakowałabym te dwie wariatki do walizki i wypierdoliłybysmy do tychów do liceum/technikum. Cieszę się, ze został tylko rok, moze nareszcie pozbędę się niektórych kurwa ze swojego życia.