"Lato, lato, lato czeka, razem z latem czeka rzeka,
razem z rzeką czeka las. A tam ciągle nie ma nas!"
Długo będę wymazywała z pamięci głosy całej walniętej trójki, jęczących mi to nad uchem; dźwięki tłuczonego szkła, które miałam przyjemność usłyszeć czterokrotnie, bądź krzyki Loli na jednym z jebniętych filmów. Jak przypomne sobie wczorajszy wieczór nie wiem co robić, płakać ze śmiechu, oglądając filmiki, czy zaczynać już sprzątać, bo salon wyglada jak po przejściu huraganu. Na wyróżnienie oczywiście zasługuje 'nasze śpiewanie' na karaoke i ogółem wydurnianie się, ogladanie pojebanych filmów, w których albo było mięso, albo potwory rodem ze wszystkich mozliwych filmów science-fiction. Ostatnie chwile spędzone na zewnątrz wspominam najmilej, kiedy już nie ogarniałam co się dzieje, kto co robi, wazny był uśmiech był na twarzy, świat do odwaznych w końcu należy, róbmy co chcemy. Slender, slender, jajec blender teraz krąży mi w myslach.. Jakoś potem oglądałam prezenty, największy polew z buraka tego małego i tego Duzego Buraka. Już wtedy zaczęło się "tego zaprosze bo go kojarze, ten jest ładny, ten ma ciekawą osobowość, a ten ma fajny nos" i moje 'romansowanie' na gg do 5 rano. W międzyczasie chatroulette, którego print screena macie wyżej, bo niektórzy ludzie byli na prawdę baaaardzo mili, pozwalali robić sobie zdjecie i się ładnie uśmiechali! Jedna noc z Lejdis na czacie, a Lola już ma męża ;D No pięknie.. ja osobiście największą znajomość zawarłam z pewnym Hiszpanem, który tak samo jak ja lubił Simple Plana, a nawet sam pisał piosenki. Reszte nocy sama już siedziałam na facebooku i jarałam się nowopoznanymi osobami... -.- Teraz juz tylko się opieprzam i odczytuję co chwila "... zaakceptował Twoje zaproszenie. Napisz na osi czasu użytkownika ..." Jest beka, ale jest fajnie, brrrrrrrrro.