96.
Słońce powoli kończy swą podróż po meksykańskim niebie. Jego promienie delikatnie pieszczą mą twarz i ramiona, gdy ostrożnie zsuwam się z motocyklu Daniela. Zatrzymaliśmy się by zatankować i najprawdopodobniej odpocząć w motelu, jechaliśmy cały dzień lecz moje zmysły wciąż krzyczą "Za blisko. Za blisko!". Nie czuję się bezpiecznie, mimo wszystko nadal spodziewam się pościgu, jakiegoś niebezpieczeństwa. Zaciskam zęby i zdenerwowana rozglądam się wokół. Jestem tak spięta i zdekoncentrowana, że nawet nie zauważam, kiedy Daniel gasi silnik motoru i staje za mną, otaczając ramionami moją talię. Drżę, czując jego gorący oddech na szyi. Bezwiednie się w niego wtulam, mam dość tych ciągłych ucieczek i zabójczych atrakcji, potrzebuję chwili wytchnienia.
- Muszę zatankować, wynajmiesz w tym czasie nocleg? - pyta szeptem pieszczącym moje uszy.
- Tak - odpowiadam cicho lecz nie pozwalam mu odejść, przymykam oczy i przytulam głowę do jego ramienia.
Słyszę, jak delikatnie się śmieje, kreśli palcem małe kółka na moim biodrze. Tak strasznie brakowało mi tego uśmiechu, dotyku, idealnie pasującego do mnie ciała... Lecz nim zdążę się tym wszystkim nacieszyć, chłopak muska wargami skórę mojego ramienia, a potem odsuwa się. Przez chwilę przytrzymuję jego dłoń, jednak w końcu pozwalam jej się wymsknąć. Daniel uśmiecha się, a potem powraca na motor i podjeżdża do stacji benzynowej, odprowadzam go wzrokiem. Po chwili z ociąganiem ruszam w kierunku motelu. Gdy tylko przekraczam próg recepcji, uderza we mnie fala lodowatego powietrza płynącego z klimatyzacji, uświadamia mi to tylko, jak ciepło jest na zewnątrz. Wnętrze pomieszczenia jest prosto urządzone - kontuar, znająca lepsze lata kanapa i niewielki telewizor zawieszony na jednej ze ścian, pod sufitem obraca się wielki wiatrak. Szybko rezerwuję pokój, płacę pieniędzmi, które Daniel wcisnął mi kilka minut temu do kieszeni, a najprawdopodobniej właścicielka tego niewielkiego przybytku z niechęcią podaje mi klucz. Gdy oddalam się korytarzem czuję jej taksujące mnie od stóp do głów spojrzenie.
Z ulgą wchodzę do motelowego pokoju i zmęczona opadam na łóżko. Pozwalam sobie przez kilka minut nieruchomo leżeć i wpatrywać się w spękany sufit. Szybko zaczyna ogarniać mnie senność, więc zrywam się z materaca i kieruję do maleńkiej łazienki. Mimochodem zauważam w lustrze swoje odbicie, zaskoczona przystaję przed nim z szeroko otwartymi oczami, gdyż praktycznie nie poznaję własnej twarzy. Jest brudna, poznaczona zmarszczkami zmęczenia, pod matowymi oczami widnieją ciemne kręgi, a me zwykle doskonałe wargi są teraz suche i spękane. To wszystko wyjaśnia zniesmaczoną minę kobiety w recepcji. Odkręcam wodę w prysznicu i czekając, aż jej lodowaty strumień zamieni się w gorący, zrzucam z siebie ubranie. Wykorzystując kawałek taniego hotelowego mydła zmywam z siebie cały bród i pot, a razem z nimi ulatnia się również część zmęczenia, i niepokoju, moje mięśnie się rozluźniają, myśli stają się jasne, klarowne. Od dawna nie czułam się tak jak teraz. Wcześniej żyłam złudną nadzieją, że moje życie jakoś się ułoży, z Danielem, albo i bez niego. Teraz to marzenie nie jest złudne, ono spełnia się na moich oczach...
Wychodzę spod prysznica i wycieram dłonią zaparowane lustro. Zadziwiające jak wiele może zmienić jedna kąpiel. Z gładkiej tafli zwierciadła spoziera na mnie dziewczyna o intensywnie niebieskich oczach, jej spojrzenie świadome jest wszystkiego, co dzieje się wokół niej. Rysy jej są delikatne, kobiece, policzki odpowiednio zaokrąglone, a usta lekko rozchylone. Przeczesuję włosy palcami, a postać w lustrze dokładnie odwzorowuje moje ruchy. Nasze wargi rozciągają się w uśmiechu, gdy dzięki anielskiej mocy czekoladowe kosmyki szybko stają się gładkie, suche i puszyste. Nie mogę się powstrzymać i pozwalam im nabrać lekko miedzianego połysku. Zaraz potem uświadamiam sobie, że nie mam się w co ubrać. Mój poprzedni strój nadaje się tylko do wyrzucenia. Po raz kolejny spoglądam w lustro i nie czekając na pozwolenie odbijającej się w nim twarzy zamykam oczy, wyobrażając sobie komplet nowych ubrań. Jestem egoistką. Okrutną egoistką, która używa tak doskonałej mocy do zwykłych, przyziemnych czynności. Powinnam stosować ją w słusznej sprawie, do pomocy ludziom i ziemi, która ich żywi. Przełykam wzbierający we mnie wstyd. Rozsznurowuję powieki, unikam spojrzenia karcącego mnie ze zwierciadła i zbieram z podłogi materiały, stanowiące moje nowe ubranie. Sekundę później wychodzę z łazienki boso, ubrana w białą, cienką, zwiewną bluzkę zapinaną od góry na guziczki i ciemne spodnie.
Daniel już jest w pokoju, siedzi na podłodze oparty o łóżko i czyści pistolet. Krzywię się na ten widok. Nie lubię broni, a zwłaszcza w rękach Daniela. Podchodzę do niego i wyjmuję mu śmiercionośny przedmiot z dłoni, odkładam go na niski drewniany stolik.
- Hej, jeszcze nie skończyłem! - skarży się chłopak.
- I nie skończysz. Marsz pod prysznic - odpowiadam siadając na łóżku i włączając telewizor.
- A co jak nie?
Daniel szybko podnosi się, a potem wskakuje na mój materac, przyszpilając mnie do niego. Patrzy na mnie rozpalonym wzrokiem, przesuwa go z moich oczu na usta, a potem szyję i biust. Swobodnie wędruje swoimi dłońmi wzdłuż moich nadgarstków, łokci i przedramion kierując się w coraz delikatniejsze miejsca. Nie czuję się na to gotowa. On odzyskał swoje wspomnienia, nie ma w nich żadnych luk, moje jednak zdążyły się zatrzeć przez te kilka miesięcy, kiedy byliśmy rozdzieleni. Nie potrafię tego zlekceważyć i kontynuować naszego związku tak, jakby nic się nie wydarzyło. Oboje się zmieniliśmy. W pewnym sensie musimy zacząć od podstaw, zdusić w sobie tęsknotę i pożądanie, by poznać się na nowo, powoli.
- Najpierw prysznic - dyszę spychając go z siebie.
Chłopak patrzy na mnie zdziwiony. Nie potrafię znieść bólu widniejącego na jego twarzy, odwracam głowę, zamykam oczy. Po chwili ciszy słyszę skrzypienie materaca, gdy Daniel się podnosi, a potem trzask zamykanych drzwi łazienki. Dopiero wtedy odważam się otworzyć oczy i wypuścić powietrze z płuc. Nie chciałam go zranić. Z mojego oka wypływa pojedyncza łza.
Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt i wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Niech uśmiech zawsze gości na waszych twarzach, niech powodzi Wam się w życiu, niech każdy dzień będzie lepszy od poprzedniego.
Wasza Edelline