once again: red times.
pearl jam - state of love and trust.
Uświadomiłam sobie, że gorączkowe wypieranie się wszelkich uczuć wyższych i wewnętrzny bunt przeciwko sentymentalnym bzdetom, emocjonalności, wiecznej i prawdziwej miłości czy jakimkolwiek zaangażowaniu, były nadzwyczaj głupim owocem rozwianych nadziei i bolesnego zdeptania moich romantycznych ideałów przez mniej czy bardziej ważnych ludzi z przeszłości.
To tyle, bo chyba każdy ma już dość tanio brzmiących banałów i ciągłego pierdolenia o miłości.
Ale co poradze.
Jest taka zajebista.