’I was walking along a path with two friends - the sun was setting - suddenly the sky turned blood red - I paused, feeling exhausted, and leaned on the fence - there was blood and tongues of fire above the blue-black fjord and the city - my friends walked on, and I stood there trembling with anxiety - and I sensed an infinite scream passing through nature.’
Livsfrisen.
Jeszcze tylko tydzień do Wielkiego Czwartku. Albo aż.
Szukam ognia, do którego mogłabym się dosiąść. Albo raczej ścieżki do tego, który już znam.
Uda mi się, chyba że wcześniej pochłoną mnie wirki i nicienie. I rzuty. I zakaz Pauliego. o_O
Albo, albo.
„Nie porzucaj nadzieje
jakoć się kolwiek dzieje (… )”
Tym optymistycznym akcentem kończę dziękując jednocześnie za kilka ciepłych słów, jakie usłyszałam ostatnio. Dzięki Wam, Dobrzy Ludzie.
I specjalne buziaki dla szymka, bo pretekstu do subtelnego i dyskretnego gapienia się już nie będzie. T., cieszysz się? ;]
Bo ja nie. Ale nie zabijaj mnie za to ;p
ś.