no i co z tego, ze Lazar uciętyxD Cezar tu jest ważny, o!
Dzisiaj po raz ostatni przed wyjazem odwiedziłam Borsuki.() Jeździłam na Cezarze
. Coś się we mnie odblokowało. Problemy z zagalopowaniem na nim zniknęły.
Kiedy tak jechałam na długiej prostej tym jego przyjemnie bujającym galopem, miałam ochotę krzyczeć.
Kocham to.
A poza tym ćwiczyliśmy rutynowe wolty, serpentynki, przejścia ze stępa do stój, ze stępa do kłusa, z kłusa do galopu i... z galopu do kłusa... dobra, nie wymieniam, wszyscy wiedzą o co chodzi.(?) Zbieraliśmy i wyciągaliśmy kłus i można nawet powiedzieć, ze nam to wyszło. Ustępowaliśmy od łydki i robiliśmy zwrot na przodzie. I cieszyliśmy się jak diabli, kiedy mogliśmy na przykład obślinić butelkę. A potem były jabłkaaa! (tu została wpleciona niema wypowiedź Cezara, jakby ktoś nie zdążył sie zorientowac, to informuję;).
Co do mojego wyjazdu, gdyby ktoś jednak troszkę mnie lubił... no dobra, wiem, że nie, ale jednak... gdyby ktoś pytał... xD Wracam najprawdopodobniej 26.08, a wyjeżdżam teraz, w sobotę (8 bodajże). Po południu. Ależ jestem szczegółowa! Daleko, wiec trochę kasy poleci na roamingu, no ale co tam. Słoneczne Serbia i Bułgaria. Cud miód ultramaryna. Tylko, ze nie będę tam się raczej wylegiwać, a można powiedzieć, że nawet ubierać kurtkę na wysokościach trzech tysięcy metrów. I chodzić, wspinać się, schodzić... zjeżdżać na dupie... złazić na czworaka kiedy opuszczą mnie siły... (:DD) Cóż, urok górskich wędrówek i cena zapierających dech w pirsiach widoków. Pewnie przywiozę tonę zdjęć, którymi was poczęstuję ale raczje na dA, bo po co tu dawać ładne skoro i tak jest sporo chłamuxD
P o z d r a w i a m wszystkich. Tak, wszystkich, wspaniałomyślnie