Wracam 1/2 sierpnia wyjeżdżam jutro rano. Na spływ.
Mimo tego jakiś dziwny, nieopisany żal, tęsknota i smutek skręcają mi boleśnie wnętrzności.
Ile jeszcze... wytrzymam?
Pozdrawiam i zostawiam
Was z tym uroczym motylkiem powyżej.
edit:
Polecam "Chłód od raju"(taka książka). Wstrząsnęło mną.