Każdy dzień w Stajni Chevalier w Piechowicach zaczyna się tak samo. Około godziny 6.00 przychodzi właściciel, który karmi konie i otwiera stajnię. Preston, Chilla i Wafelek stoją na pastwisku i rozkoszują się trawą lub sianem, dopóki jedna z dziewczyn nie przyjdzie.
Dzisiaj wraz z Anitką przyszłyśmy do stajni. Pierwszą rzeczą za jaką się zabrałyśmy było sprzątniecie boksu Prestona. Łopatą wybrałyśmy brudne trociny (słoma się skończyła, dlatego używamy trocin) i nieczystości wyprodukowane przez konia. Wywozimy to wszystko taczką za stajnię i tam wyrzucamy. Z kupki na trociny, wybieramy łopatą podściółkę, którą wykładamy w boksie. Nakładamy jej sporą ilość, żeby nasz kochany konik miał miękko w nocy.
Po uprzątnięciu boksu, bierzemy kantar i idziemy łapać Prestona, żeby go wyczyścić przed jazdą. Z reguły przywiązujemy go na uwiązie do krat lub jakiejś belki. Ponieważ jest wiosna, to konie linieją, czyli trzeba dużo czasu spędzić na ich czyszczeniu. Dzisiaj jeszcze dodatkowo Preston był cały w piasku i ziemi, ponieważ wytarzał się wcześniej w błocie.
Wraz z Anitą zaczęłyśmy go czyścić. Na początku używamy zgrzebła gumowego, ponieważ nim schodzi najłatwiej zimowa sierść oraz błoto. Później czyścimy szczotką ryżową, która jest bardzo ostra, dlatego ściągamy nią tylko błoto z nóg. Następnie bierzemy szczotki włosiane i nimi wyczesujemy z całego kurzu i brudu. Czyścimy konia dopóki nie odzyska on swoistego koloru. Zajmuje to nam tak około godziny.
Po wyczyszczeniu zaczyna się szykowanie do jazdy. Najpierw nakładamy ochraniacze (na przody i tyły), później czaprak lub pad, żel pod siodło (wcześniej miałyśmy podkładkę) oraz siodło. Zapinamy popręg, na razie luźno, żeby koń jeszcze bez skrupułów mógł się schylać. Nakładamy ogłowię, zapinając każdy pasek tak, jak powinien być, czyli podgardle dosyć luźno, żeby się zmieściła pięść, nachrapnik mocno muszą się dwa palce zmieścić oraz pasek krzyżowy.
Kiedy skończymy siodłać nasze zwierzę, to wybieramy się drogą, która wiedzie przez kawałek ulicy, na plac. Mamy tam różnorakie przeszkody, a planujemy dorobić jeszcze jakieś.
Jazdę zaczynamy od rozluźnienia w stępie. Koń wtedy się uspokaja i rozluźnia kręgosłup. Skutkuje to gibkością i płynnością ruchu. Na rozluźnieniu również przekłusujemy, aby również w wyższym chodzie był swobodny.
Kiedy czujemy, że Preston jest uspokojony, chętny do współpracy, to zaczynamy nabierać wodzę. Łydkami pilnujemy tępa i zadu. Wewnętrzną wodzą zaczynamy lekko zaciskać, za to zewnętrzna pilnuje, żeby nam koń nie wypadł. Cały zabieg ma doprowadzić do pozbierania się konia.
Kiedy nasz koń jest już dobrze ustawiony, to zaczynamy wprowadzać jakieś wolty, zmiany kierunków oraz przejścia w chodach. Później trenujemy jakieś nowe figury, jak łopatki czy trawersy, albo też trenujemy do doskonałości, to co już potrafimy czyli lotne zmiany nogi, ustępowanie od łydki w stępie lub kłusie, kontrgalopy. Zdarzy się też taki dzień, że skaczemy, ale staramy się tego nie robić za często, żeby Prestonowi kręgosłupa nie zepsuć.
Wszystko napisała Dominika Mateuszów z 1c