Luuuudzie, nie nadaję się na wymyślanie tytułów.
Po prostu wcześniej były centarły, teraz wingsy. Niedługo sobie znajdę coś innego.
Suchy tak płakał, że mnie tu nie ma. No już dziubdziuśki, jestem. Odcięli mi jeden internet. Drugi jest taki paskudny, że nic nie chce się wysłać. Gdziekolwiek, komukolwiek.
A wiecie, czemu tu przyszłam? Lol, ja nie wiem. Ale mam jutro sprawdzian z chemii. I miałam robić referat na PO. Wiem, przynudzam. :D Nikt by nie chciał takich paskudnych rzeczy.
Mam nowego piesa :) czorny jak czorne mleko, mały szczekacz. Fajny jest. No i boi się mojego pokoju, ale ciężko mu się dziwić :)
Ostatnimi czasy poczytuję sobie Igrzyska Śmierci (i resztę trylogii). Wiem, wiem, amerykańska komercha. Przyjemna lekturka :) Daje pofolgować wyobraźni, przynajmniej mi. Chętnie bym ludziom pospoilowała :D
Poza tym mam jedną wielką pustkę w głowie. Nie jestem w stanie słuchać niczego konkretnego, więc zapycham się Knopflerem i Oldfieldem :P Książki sobie leżą na półce, nieczytane i smutne (oprócz powyższych Igrzysk, ale to był bardziej taki event) a kartki w zeszytach, jeśli w ogóle ruszone, to zabazgrane szitem. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Marnuję ryj przed komputerem.
Rower jest fajny. Chemia, fizyka, biologia i WFy ssą. Chemia ssie. Chemia ssie. CHEMIA SSIE. Witek w dupę van der Waalsowi.
Spotkajmy się w sobotę. Będzie zabawa.