Przykre jest uczucie, kiedy uświadamiasz sobie że po niecałych 3 latach znajomości, nie zauwazyłeś ile jest w stanie posiadać wiedzy jedna mała, skromna osoba i w jak zajebisty sposób umie ją przekazać.
Wystarczyły dwa spotkania i już czuje że w moim małym móżdżku coś sie zmienia i zaczynam rozumieć co robiłem nie tak. Zrozumiałem że nie posługuje się maszyną tylko zwierzęciem myslącym, który reaguje na najmniejszy sygnał.
Zrozumiałem również, że każdy "pajac" umie wsiąść, złapac za ryja i pozapierdalać na złamanie karku, a właśnie w tym sporcie nie dążymy do tego, dążymy do rozluźnienia i reagowania na każdy ruch, musimy czuć i panować nad koniem, nie robiąc mu krzywdy
Po długich moich dzisiejszych rozmyślaniach na temat mojego stylu i podejscia do konia stwierdzam, że jeszcze dułuuuuuga droga przede mną. Szkoda tylko, że zrozumiaem to dopiero teraz...
I jeszcze gorszą wiadomoscią jest to, że ta osoba niedługo wyjeżdza i gówno z mojego nawracania nie będzie. A więc muszę korzystać jak najwięcej :)
Dzięki