czego teraz najbardziej potrzebuję? bliskości tych nieobliczalnych zwierząt. nie siedziałam na koniu od dobrych kilku miesięcy, nie czułam ich ciepłego oddechu na swoim policzku. mam wrażenie jakby wieczność minęła odkąd ostatni raz siodłałam pyszczka i wkładając stopy w strzemiona ruszałam na maneż. wiem, ze będąc w ich towarzystwie wszystkie problemy zniknęły by od razu, że w końcu mogłabym odetchnąć i odpocząć od natłoku problemów. brakuję mi tego cholernie, przecież było i nadal jest to częścią mojego życia. stukot kopyt na padoku, głośne prychania dobiegające ze stajni, zapach świeżego siana i kurz unoszący się w powietrzu - potrzebuję, od zaraz.