Spóźniony (dość mocno) wpis, ale jakoś brakowało mi czasu.
Zdjęcie z drugiej jazdy w Zabajce (końcówka sierpnia) na klaczy Regona. Wrażenia? Najpierw moja walka z nią, a potem jak odpuściłam i załapałam jak trzeba do niej podejść, to już było nieco lepiej. Po prostu trzeba delikatniejszej współpracy, ale cóż ja też się uczę :)
Generalnie jazda stęp, kłus, wolty, drążki i galop, przy czym ten ostatni element okazał się najgorszy. Ciężko mi było zagalopować, bo kobył się rozpędzał w kłusie, zamiast zagalopować, na dodatek na prawą stronę ciągle wychodził nam galop z lewej nogi, w lewo było lepiej. Druga część jazdy dużo kłusa, trochę ćwiczebnego (nie ogarniam go za bardzo na niej, ale też miałam trochę przerwy w jeżdżeniu, więc trudno od razu się tak rozluźnić, szczególnie, że Regona to kawał konia). I tak jak na początku pisałam, jak trochę odpuściłam na ręce, to ona też odpuściła, zniżyła głowę, nieco się zaokrągliła i lepiej słuchała :) od razu lepiej się jeździło.
Trochę duszno było na jeździe, a pod koniec dało się słyszeć grzmoty w oddali.
Generalnie jazdę oceniam pół na pół, tj. pierwsze pół gorzej niż średnio w moim wykonaniu, a drugiej pół już lepiej :)