Trzymając w rękach szalę swego losu,
ciężko jest utrzymać lodową kulę życia,
gdy ręce pocą się,
a wokół panuje równikowa temperatura...
Mała historyjka, lecz odczytana dosłownie, będzie historią, która stanie się bez sensu...
Przechadzając się na wskroś w bezksiężycową noc po bezkresno-pasmowej autostradzie, gdzie pojazdy jeżdżą niewidoczne i ty także jesteś dla nich niewidoczny...nagle, ku lekkiemu zdziwieniu kilka aut zatrzymuje się byś mógł przejść, choć parę pasów jezdni.jesteś szczęśliwy, przechodzisz...i znów stajesz się niezauważalny...poturbowany, uszkodzony na wszelkich płaszczyznach idziesz dalej...choć nie masz już sił...nieoczekiwanie natrafia na Ciebie ktoś kto chce Ci pomóc,ktoś kto oferuje Ci podwózkę,ktoś kto Cię
z a u w a ż y ł .Wsiadasz, jedziecie i jest idealnie. Niespodziewanie zaczyna się za wami pościg, ktoś inny chce was dogonić, byś Ty znów miał ciężko. Gonią, by ta osoba, która pomagała Ci przeprawić się bezpiecznie przez autostradę, wyrzuciła Cię, by uratować swoje życie. Stety nie robi tego , a ogon się zgubił, lecz nadal pozostaje kurz za wspólnym bagażnikiem...
...może kiedyś tę historyjkę dokończę...ale nie teraz...nie czas i nie pora.
Zapuszczając się w czerwonym lesie syberyjskim, rzucony na pożarcie nietykalnych wilków; poszarpany, wygryziony ze szczątków domniemanej przyszłości musisz się wznieść...choć czasem nie jest to takie łatwe...oblepiony białym pergaminem przylepiającym się do ropy zła, budzisz się i zdajesz sobie sprawę, że stałeś się wilkołakiem.Codzienna strzykawki kolorowej h e r o i n y staje się dla Ciebie...antidotum(?).A może to nie antidotum tylko zwykła strzykawa, która daje Ci euforię...bardziej prawdopodobna rzecz...zmienia Ciebie całego...ale czy przyniesie kolor purpury...?
"...kopiemy,kopiemy... ale czy dokopiemy się do złota?"
zdjęcie z Bath,UK.