Ilekroć wpisuję w pasek przeglądarki kombinattn.fbl.pl, to zastanawiam się czy ktokolwiek to czytuje. Ostatnio jednak 2-3 osoby mnie i Nancy zauważyły. To bardzo korzystnie wpływa na twórczą atmosferę. Mimo zasad, które nakreśliłem w pierwszej notce nie piszę na zmianę z Nancy. Powód? Ona ostatnio godzinami pogrywa na komputerze, gdy w międzyczasie ja doszukuję się spisków.
Jestem obecnie w robocie, i odczuwam okropną nudę. Nie ma co robić, nie ma klientów, nie ma nic. Pozostaje mi tylko komputer z dostępem do internetu, oraz głowa pełna żalu.
Dziś moim zmartwieniem o poranku był fakt, że muszę wstać i następne 8 godzin siedzieć sztywno, bez możliwości zapalenia. Naturalnie są przerwy co dwie godziny (sic!), ale płuca palacza nie znają się na zegarku + mają powściągliwość przedszkolaka.
Wracając do głównego problemu: stały rytm dnia. Dzień w dzień powtarzające się te same czynności. Do porzygania się ciągle jest tak samo. Wstaję rano ok 7:20, 20 minut siedzę w bezruchu paląc papierosa i tocząc katakliczne myśli w głowie, po czym zaczynam się ubierać (jest wtedy 7:45). O 7:50 wychodzę z domu. Sprawdzam kieszenie w poszukiwaniu rzeczy, których zapomniałem. Przez 7 miesięcy niczego nie zapomniałem, ale sprawdzam. Potem wychodzę i idę. Idę tak z 5 minut, po czym zatrzymuję się. Ukryty za wiatą przystankową wypatruję nadjeżdżającego opodal auobusu. Ok. 8:05 już wsiadam, płacę odliczone 2zł za bilet i dosiadam się do pierwszej lepszej osoby. Jadę jedną z dłuższych ulic mojego miasta przez średnio 12 minut. Wysiadam na rondzie w centrum. Po wyjściu z autobusu rzucam się do papierosa. Gdy już dym zaczyna zapełniać moje płuca i wypalać resztki szarych komórek z mózgu idę dalej. Dochodzę do przystanku. Średnio czekam 10 minut na autobus miejski. W tym czasie dopalam papierosa, albo odpalam następnego zmieniając piosenki w telefonie. Podjeżdża autobus i wsiadam. Nic jak dotąd specjalnego. Dojeżdżam do pracy. Otwieram drzwi, wyłączam alarm. Zasiadam przed komputerem i oczekuję przełożonego, który lada moment przyjedzie szukać dziury w całym. Pojawia się on i naturalnie: szuka dziury w całym. Gdy jednak czasem nie ma czego się złapać kuli głowę i odjeżdża swoim srebrnym rydwanem. Ja pozostaję sam.
No cóż, mógłbym jeszcze tak w nieskończoność wymieniać każdą czynność przeciętnego dnia z uwzględnieniem wszystkich szczegółów. Nie ma w tym jednak sensu, gdyż to okropnie nudne.
Moje życie jest nudne, ja jestem nudziarzem. Zanudzam swoją Nancy, zanudzam moją matkę, zanudzam w internecie na tyradach pod adresem Papieża Jana Pawła II. Nudzę, nudziłem i nudzić będę. Siebie i innych.
To wszystko wzięło się z tego, że w moim życiu nie dzieje się nic zachwycającego, nic ciekawego i zajmującego, nic.. śmiesznego.
Mam nadzieję, że i wielu was to dotyczy. Nie chciałbym być osamotniony w tym spierdoleniu.
W sumie niektórzy jednak lubią mieć stały rytm dnia. Kij im w oko.
Wkrótce porzucę swoją wygodną i dobrze płatną pracę, aby poczuć odrobinę życia.