photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 MARCA 2015

Kropka nienawiści.

No! Ruszyliśmy z kopyta z tymi wpisami.

Nancy opowiedziała o swojej, godnej pożałowania, matce. Teraz czas, abym i ja wylał nieco swojej nienawiści.

 

W prologu tego fotobloga napisałem, że mam wygodną pracę i pieniądze. Gdyby wziąć pod uwagę wysiłek jaki wkładam, aby otrzymać taką wypłatę to fakt - jest nieźle. Gdyby jednak przyjżeć się moim relacjom zawodowym to kompletna klapa, syf kiła i mogiła.

 

Każda czynność potrafi być dla nas przyjemna i nieprzyjemna. Zależy to w głównej mierze od tego, z kim przyszło nam współpracować.

 

W podstawówce mój wuefista był okropnym złamasem. Wpychał mnie do wody i kazał pływać widząc mój paniczny lęk przed wodą. Nic nie interesowało tego zakutego łba, że się topię. Przez tego skurwiela boję się każdej ilości wody (poza wanną, kubkiem, miską oraz kałużą). W ten oto sposób nie umiem pływać.

 

W pierwszej pracy zajmowałem się pakowaniem i wysyłką towarów w sklepie internetowym. Pakowanie było niezłą fuchą, nie wymagającą dużej ilości obliczeniowej mózgu. Mój ówczesny szef również sprawił, że znienawidziłem pakowanie. Co rusz przypierdalał się do jakości przyklejonej taśmy, odstępów w milimetrach i innych gówien. Każdy wysłany bubel miał być spakowany jak jajo Fabergé. W ten oto sposób na samą myśl o pakowaniu czegokolwiek mam drgawki.

 

W jednym serwisie elektroniki pojebany przełożony macał swoimi brudnymi palcami szyby tabletów, które przygotowywałem do wklejenia. Miałem mu zdawać szybki do kontroli jakości, on miał je zatwierdzić. Pogrzebał sobie w dupie, w nosie, w kutasie, w pipie i w 9000 innych miejscach, po czym tymi świńskimi paluchami macał mi szybki. Zadowolony na końcu zawsze powiedział, że są smugi. W ten oto sposób nie mam cierpliwości do paneli dotykowych.

 

W obecnej pracy mój szef to totalny buc. Cokolwiek do niego powiem, muszę powtarzać 2 razy (jego móżdżek nie rejestruje więcej jak 5 wyrazów pod rząd). Wmawia mi coś, co nie ma prawa bytu np. wgranie AutoMapy na TomToma. Wyrzuca wszystko na podłogę twierdząc, że ukrywam coś przed nim. Potrafi zrobić awanturę o nie wykonanie projektu, o którym sam zapomniał, i który nie przyniesie żadnych zysków. W zimę nie włącza ogrzewania, gdyż jak twierdzi nie stać go, aby płacić 1000zł. Tego samego dnia przez telefon mówi, że płaci 2000zł miesięcznie za ubezpieczenie swojego samochłodu. Na koniec dodam, że dla niego dobry bas to 100Hz, dobry telefon to Samsung, a dobra dziewczyna to spalona w solarium blondyna.

 

W ten oto sposób nienawidzę ludzi, którzy mają w mniejszym, lub większym stopniu nade mną kontrolę.

 

No cóż, można zawsze się spierać, że to ja jestem chujowatym pracownikiem itp. itd. Wierzajcie mi, ja próbowałem przez pół roku wypaść najlepiej.

Moje starania nie specjalnie się opłaciły, gdyż w zamian wręczył mi puszkę pepsi oraz wafla kakaowego (bez polewy!!).

 

W tym rozrachunkowaniu zachodzą dwie opcje:
A. Mam pecha do szefów.

B. Szefowie, to z reguły przyjeby.

 


 

 

Jeszcze sobie przypomniałem, że w hurtowni ogrodniczej (w której zagrzałem miejsce na 2 dni) szef miał twarz 12-latka, 2 metry wzrostu i seplenił. Ten to akurat był spoko koleś, bo z nim w ogóle nie miałem do czynienia.