Zdjęcie "skarpetek" liptona. "Skarpetki" to robocza nazwa mojego taty, który jest świetny gdy wraca wściekły, zmęczony i z bólem głowy z pracy. Żeby rozładować napięcie potrzebny jest pełen wachlarz zabiegów psychologicznych, niekoniecznie takich których można się nauczyć od wielkich profesorów. Jednak widok ojca, który chodzi po domu z bananem na twarzy jest niezastąpiony.
Dzisiejszy trening siatkówki był zdecydowanie udany, bylem pełen werwy i nie mogłem się doczekać każdego kolejnego kontaktu z piłką.
Właśnie się przekonuję, że kawa ma właściwości wywołujące potliwość u człowieka, ale nie mogłem się powstrzymać przed wypiciem tej ponadprogramowej porcji po tak udanej zabawie.
Ludzie którzy sprzedają ziemniaki są bardzo uciążliwi z punktu widzenia człowieka który właśnie wrócił do domu i paraduje w samych gaciach szykując się do kąpieli. Ale to nic, specjalnie przywdziałem spodnie i koszulkę żeby z gracją powiedzieć "nie, dziękuję, ziemniaki przywozi babcia".
Telewizji nie ma co teraz oglądać, trwa plaga powtórek, ewentualnie leci "Fabryka gwiazd", która od reality show różni się tylko tym, że w reality show się nie śpiewa. No i nie pokazują golasów pod prysznicem.
Kocham Błebę. Błeba dziś grała z zaangażowaniem, którego Jej nigdy nie brakuje, jednak dziś grała też z heroizmem, bo mimo nadwyrężenia kciuka została na placu by dokończyć bój.
Ps. Strzeliłem sobie dziś ewidentnie dziarski podpis.