Był aranyélet. I już nie ma. Czas na powrót do szarej rzeczywistości. We wrześniu jeszcze jeden polski egzamin i magisterka na karku, ale póki co mam to gdzieś i ogłaszam wakacje po najlepszych i najbardziej szalonych pięciu miesiącach mojego życia. Z tej okazji wypożyczyłam sobie książki do nauki węgierskiego i rosyjskiego, żeby nie mieć poczucia marnowanego czasu. I ciągle nie mogę się nacieszyć polskim piwem.
Jeszcze tylko kilka miesięcy i szaleństwa tamtych miesięcy powrócą. Nieważne że w innych miejscach, ważne że z tymi ludźmi. Bo właśnie dla nich warto było wyjeżdżać.
A od września zaczynam erasmusa we własnym mieście, o!
A na zdjęciu zespół Dva Piva Bud' Laska na jedynym jak do tej pory koncercie.