photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 CZERWCA 2015

 

Ten wieczór był wyjątkowy.

Nigdy nie poznałam takiej osoby jak on. I o dziwo on stwierdził to samo.

 

Nie wiem tylko czy to przez alkohol, czy współczucie czy zainteresowania. 

 

Schemat - impreza urodzinowa w plenerze gościa którego nie znam, a przynajmniej widziałam tylko raz. Trochę ludzi, roche spojrzeń, alkohol, dwie osoby do których moge się odezwać, o dziwo dużo dziewczyn z gatunku ''nie chce Ci zajebać", mnóstwo gości typu "Mamy swoje sprawy swoje problemy". Plan był prosty, pójść, wypić te dwa piwa i wrócić. Było nudno, każdy miał swoją grupkę a że moja była dwuosobowa to szybko skończyły się tematy. Im ciemniej i później tym bardziej upewniałam się, że to nie będzie jedna z tych udanych posiadówek.

Po dwóch piwach jakoże moja partnerka do rozmów znalazła bardzo pijanego towarzysza do ogarniania, postanowiłam się rozglądnąć za jakimś nowym towarzystwem. Obrałam cel dwóch dziewczyn siedzących samotnie. Dzieliły nas moja koleżanka z nowym towarzyszem i chłopak który wcześniej na powitanie pocałował mnie w dłoń, co wydało mi się miłe ale nie dla mnie zupełnie. Zbierałam się psychicznie, aby podejść, gdy dzielący nas miłośnik całowania w dłoń usiłował wstać. Automatycznie psuło mi to moją trariektorię lotu. Nie radził sobie, zrobiło się groźnie bo byłam pewna że zaraz niekontrolowanie spadnie na kogoś, a ważył na pewno koło 100. Po chwili słysze szept mojej koleżanki "ma stwardnienie rozsiane."

I to mnie uderzyło. Nie wiem dużo o tej chorobie, ale wiem, że prowadzi do niepełnosprawnośći i szybszej śmierci. Więc ta jego nieporadnosć nie wynika tylko z faktu wypicia dużej ilości alkholu, miał podwójne zadanie w utrzymaniu równowagi. Jako że jestem raczej osobą któa badzo dużo obserwuje i on wcześniej nie umknął mojej uwadze. Więc po informacji o jego chorobie automatycznie moje postrzeganie jego zmieniło się o 180 stopni. To uderza, gdy człowiek z taką chorobą żartuje, śmieje się, stara się sam poradzić ze sobą, nie widać cienia smutku na jego twarzy, a tym bardziej jest na takiej imprezie wśród grona zdrowych i nie zwaracających na niego uwagę innych. Sama zmagam się z upierdliwą chorobą która utrudnia mi pewną sfere życia, bardzo ważną, więc poczułam ogromną falę współczucia i podziwu dla niego. 

Zapomniałam o dwóch koleżankach i podeszłam aby pomóc mu wstać. Wiedziałam, że on nie chce współczucia, nie będzie chciał pomocy, wszystko tylko nie litość. Podeszłam żartując że ktoś tu za dużo wypił i z rozmachem złapałam go za dłoń jak kumple witający się na ulicy. Mimo, że ujął moją dłoń odmówił pomocy. Widząc to, zerkająca na niego od początku imprezy ze zmartwieniem koleżanka wstała i chciała mi pomóc go podnieść. Odmówił tym bardziej. Spodziewałam się. Naciskanie nie miało sensu więc po prostu usiadłam obok niego i zaczęłam rozmawiać. Początkowo o trywialnych banalnych sprawach. Sam przyznał się po 3 minutach do swojego schorzenia z krzywym uśmiechem na twarzy, ale nie chciał się o tym rozgadywać. Temat pociagnął temat i zeszliśmy na te czysto filozoficzne, psychologiczne, teologiczne. Nie wiem dużo ale wiem że mnie to interesuje i chąc nie chcąc mam pojęcie o tym czy tamtym. Łącząc to z moim spojrzeniem na świat zupełnie innym niż z jego i sposobem myślenia nie mogliśmy przestać rozmawiać. Czas się zatrzymał, jego choroba stała się męczącym katarem a ludzie wokół stali się jakby wiatrem, szumem, nic nie znaczącym. Odpłynełam, on też. Jego słowa, zdania, wiedza, doświadczenie, dojrzałość - wszystko wyszło. Temat ciągnął kolejny, poczułam się spokojna i rozluźniona, łączyłam w kwadrat liść trawy w dłoniach na tle nocnego nieba i mówiąc o tym wszytskim czułam jakbym trzymała w dłoniach conajmniej coś najbardziej delikatnego ale interesującego zarazem na świecie. Rzadko sptykam ludzi z którymi mogę podyskutować, rzadko bardzo obiektywnych ludzi i tak dojrzałych, którzy są w stanie od tak porozmawiać o czymś nie narzucając swojego zdania. Ta dyskusja była naprawdę piękna. 

Pod koniec naszego spotkania usłyszałam od niego, że jest naprawdę zaskoczony moją osobą. "Dziwnością bije od Ciebie na kilometr, ale wnętrzem aż na 3. Bardzo sie ciesze, że miałem okazje poznać taką osobe jak Ty w moim życiu. Możliwe że pod jego koniec." Nigdy nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Cieżko było powstrzymać gule w gardle. Dziękowałam i przyznałam ze czuje to samo. Jest naprawdę wyjątkowy, ma ogromną wiedze, jest oczytany, widzi to czego inni nie widzą na co dzień, doświadcza coś czego inni nie mogą, nie chcą. Tak wyjątkowa i inteligentna osoba mówi mi, że zapamieta mnie do końca życia, ten wieczór i tą spontaniczną rozmowe. 

Koleżanka uznała że chce już wracać a że była jedynym źródłem mojego bezpiecznego powrotu, zabrałam się z nią. Pożegnałam się z nim opartym na trzesących się dłoniach i kolegą który od godziny słuchał naszej rozmowy zupełnie milcząc. Odchodząc zapytałam tylko o nazwisko.

Wracając korzystałam z ciemnosći nocy i dałam sie sobie cicho rozpłakać.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika kokolo.

Informacje o kokolo


Inni zdjęcia: Osioł Boży bluebird111409 akcentovaLove damianmafiaDrogą przez las andrzej73Hejoo patusiax395:) szarooka9325Miły zakątek. ezekh114Uparty jak Osioł :) bluebird11Rekonesans terenu. ezekh114... thevengefulone