Nauczyłam się nie płakać przy niektórych piosenkach. A jednak wciąż mi żal, wciąż tęsknię. Wciąż czuję się niepotrzebna.
Odchodząc zabrał uśmiech z mojej twarzy, uśmiech który był tylko dla niego. Uśmiech który pojawiał się tylko przy nim.
Tak bardzo bałam się tego co nieuniknione, bez sensu. Chciałbym zdobyć choć jeszcze minutę, chociaż jedną krótką chwilę.
Właściwie nie wierzę już w nic, właściwie nie chcę. Nie mam sił. I co z tego? Każdy dba o swoją dupę, szkoda, że i ja nie potrafię,
nie potrafię nie przejmować się, choć sama mam swoich problemów w chuj. Niszczy mnie to od środka. Jeśli jest Ci dobrze, dwa razy lepiej jest mi. Chciałabym wierzyć, że potrafię cieszyć się z jego szczęścia. Chciałabym wierzyć, że potrafię nie pić po tym wszystkim.
Chciałabym wyjść z domu i czuć się wolnym.
Latać po barach i budzić się z kacem, to nie jest frajda. Ludzie się pytają czemu jestem taka wkurwiona, dlaczego mam nerwicę,
ja bym się zapytała, przez kogo? Mówią, że jest ze mną coraz gorzej. Przecież jest normalnie, tylko bardziej smutno,
tylko życie nie ma sensu, ale zasypiam i budzę się jak dawniej, żyję jak dawniej. Przecież obiad smakuje tak samo,
tylko piwo, żeby cokolwiek miało sens. Błysk karetki za oknem i kolejna myśl, czemu nie ja. Może byłoby tak prościej,
choć sama nie miałbym odwagi tego zrobić. Może trochę żal mi tego co już mam, tych ludzi których kocham...
Mimo wszystko czuję się sama, mimo wszystko nie potrafię tak żyć. Sama już nie wiem co mam robić, nie wierzę już w lepsze jutro.
Sama nie wiem jak to ma teraz wyglądać. Tak długo byłam sama i nawet tyle czasu nie nauczyło mnie jak mam żyć.
Chyba nie potrafię być szczęśliwa będąc sama, chyba nie chcę być z nikim innym... I staram się jak mogę i chcę coś osiągnąć,
tylko wtedy pojawia się myśl, że i tak się nie uda.