Witajcie, znów długo nie pisałam, ale jest to spowodowane moją niechęcią przez to, że za dużo osób ma moje hasło (mimo iż ograniczyłam je do minimum) ale nie mam ochoty by osoby, które były mi kiedyś bliskie, nie były mi obojętne, czytały 'co u mnie słychać' nie mam ochoty zaspokajania ich ciekawości i wścibstwa...przecież każdy może zapytać bezpośrednio...
lubię Was i brakuje mi 'wygadania się', ale zaczęłam się ograniczać.
Długo się zabierałam do napisania tego co myślę i czuję, stwierdziłam, że w końcu jest te dzień ponieważ szukałam wspomnień, które trwały ślad pozostawiły we mnie, kiedy podsumowuję godziny, które miały dla mnie znaczenie, odnajduję nieomylnie to czego żadne bogactwo nie zdołałoby mi zapewnić.
Jest to mój maż, przyjaciele, rodzina, wolontariat, podróże, wykształcenie, praca, zdrowie...JEST TO MĄDROŚĆ ŻYCIOWA I DOŚWIADCZENIE.
Szczęście znajduje się we mnie, w Nim, w nas...
Znajduje się na dnie mojego serca , a tylko ja mogę je wziąć i powiększyć , pozostając życzliwym, tam, gdzie inni bywają nieżyczliwi, złośliwi, zazdrośni; pomagając tym, którym inni nie mają cierpliwości pomóc; będąc zadowoloną z tego czym inni by pogardzili, lub uznali za normalne.
To ja potrafię się uśmiechać tam, gdzie się narzeka i lamentuje, potrafię przebaczać w sposób dla mnie mądry.
Śmiech jest dla mnie jak miód, życie bez niego nie smakuje.
Nie ma ważniejszego zadania, jak być miłym, cierpliwym, przesyłać pozytywną energię i mieć w sobie pewnego rodzaju urok.
Krzewić radość, promieniować szczęściem, czy nie jest to największą 'przysługą' dla innych otaczających mnie ludzi?