Dzisiejszy dzień już minął i bardzo cieszę się, że już się skończył! Koło ze statystyki po prostu mnie dobiło, trzy dni nauki z rzędu i czytanie notatek przed każdymi ćwiczeniami i wykładami nic mi nie pomogło. To była z góry założona klęska.
Ale za to na obiad, upichciałam dziś pyszne leczo! Trochę cebulki, papryka, pomidor i kawałek kiełbaski, plus przyprawy. A jutro może makaronik z kurczakiem i szpinakiem, muszę nad tym pomyśleć...
Dalej nie mam chęci na nic. Nie kupiłam karnetu na fitness bo za tydzień do domu jadę na 10 dni, na przedłużoną majówkę, a nie chciałam żeby aż 1/3 karnetu miesięcznego się zmarnowała. Ale wracam w maju ze zdwojoną siłą, mam przynajmniej taką nadzieje. A jak będzie naprawdę, to dopiero sie okaże.