Na początku to był woreczek z precelkiem.
Potem z okruszkami po precelku.
Ostatecznie po jednym supełku zupełnie nieplanowanie ukazało się takie coś.
Aniołek? Może... Jak ten w śniegu, którego w tym roku już pewnie nie zrobię chyba że mi w marcu napada śnieg, ale myślę że obejdę się bez xD
I okruszki zostały.
Leżę sobie tydzień w domu.
Z zagipsowaną nóżką.
Ale jestem o wiele szczęśliwsza niż nieraz gdy byłam całkiem zdrowa;)
Złamać coś, ale potem w rekompensacie zobaczyć niespodziewanie w drzwiach pokoju ukochaną buźkę z triumfującym uśmiechem pt. "udała mi się niespodzianka?" to się wyrównują wszystkie minusy zaistniałej sytuacji xdd.
;***