Było czy nie - podoba mi się.
A ja nie czuję, że rymuję.
Wczorajszy dzień zaliczam do udanych. Mimo że cały spędziłam z bratem.
Po lekcjach prosto do Manu, kierunek H&M - zakupiłam piękną bluzkę, w której się zakochałam (rotfl) i kolczyki. Hm, dodam, że w sklepie spędziłam półtorej godziny.
Potem na lodo i do kina. Na Lustra. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. Najgorsze momenty, to te, w których jest cisza, cisza i nagle przeraźliwy krzyk. A w tym kinie było tak głośno! I ludzie piszczeli, haha. Wraz ze mną i bratem. Film skończył się po 22, a w domu byliśmy przed 2 :D Masakryczny dzień.
Więcej takich, proszę.