Siedzę nad tą notką już ponad pół godziny i zastanawiam się jak się za to zabrać...
Od 1,5 tygodnia mam po prostu mętlik w głowie.
Za cokolwiek się nie zabiore, kończy się to bezmyślnym gapieniem się w ścianę i myśleniem, lezeniem na lozku i mysleniem, sluchaniem muzyki i mysleniem. Taaa, wiem, duzo tego myslenia, pewnie wszyscy mysla, ze to klamstwo, bo ja przeciez nie mysle! ^^ Ale no czasem mi sie zdarza.
Kiedys balam sie odciac od ludzi, ktorzy ciagle mnie ranili. Nie chcialam ich zostawiac, kazdy zaslugiwal na szanse. Jedna, druga, dziesiata, dwudziesta... Ale w koncu trzeba przejrzec na oczy. Bo ile szans mozna dawac ludziom, ktorzy wykorzystuja to tylko dla swoich korzysci?
Chcialabym powiedziec Ci co czuje, co mysle. Ale wiem, ze to i tak bez sensu :)