Niby wczoraj miałam cały dzień dobry nastrój, a zepsuł się gdy wyszłam o 22:00 na dwór. W pewnej chwili zobaczyłam w oddali fantastyczny żółty księżyć, ale ledwo go widziałam. Potem gdy przeszłam z Kasuri za blok już go niebyło. Mówiła, że widziałam latarnię i myślałam, że to księżyc, a ja wiedziałam, że to nieprawda. I cały czas starałam się go dostzec na niebie. Dopiero po pół godziny go dostrzegłam. Niestety był zbyt daleko i przesłaniały go bloki. Zaczęłam lawirować między drzewami i blokami, aby go lepiej dostrzec, ale znów mi zniknął z oczu. Wtedy dopadło mnie przygnębienie. Miałam wrażenie, że tak jest z każdym moim marzeniem. Choćbym nie wiem jak do niego dążyła to nigdy nie mogę dojść... Potem ponownie zauważyłam księżyc, ale chciałam podejść nieco bliżej bo był za daleko. Jednak im bliżej podchodziłam zaczynały przesłaniać go drzewa. Efektem, mojego bliższego podchodzenia było to, że w końcu znowu go zgubiłam.
Księżyc odzwierciedlał moje marzenia. Miałam wrażenie, że już zawsze tak będzie. Im bliżej będę spełnienia swego marzenia tym ciężej bedzie je osiągnąć. Mogę być o krok od niego, a zawsze coś to marznie mi przesłoni. I w końcu całkowicie zniknie. Głupi żółty księzyc sprawił, że całkowicie się załamałam. Dzięki, za nazwanie tego mongolskimi teoriami >< Dopiero po godzinie wyszłyśmy na teren gzie najwyższą budowlą był Lidl. I wtedy widziałam wyraźnie mój księżyc. Już dawno nie widziałam tak pęknego żółtawego księżyca. I to trochę mnie pocieszyło, bo skoro umyśliłam sobie, że jeśli pogoń za księzycem odzwierciedla ludzkie marzenia, to może jednak pomimo porażek są możliwe do spełnienia :3
"To możliwość spełnienia marzeń
sprawia, że życie jest tak fascynujące. "
Paulo Coelho
Alchemik